niedziela, 4 lutego 2018

Jigsaw

Chyba się komuś pieniądze skończyły, skoro postanowiono odgrzebywać franczyzę, która leżała odłogiem 7 lat (nie żeby to był pierwszy taki zabieg w historii kinematografii). Akcja toczy się 10 lat po rzekomej śmierci Johna Kramera, tytułowego Jigsawa. Ktoś rozpoczyna kolejną grę i nie kryjąc się z tym faktem podrzuca policji truchła tych, którym nie poszło.

Z jednej strony można cieszyć się, że jest nowa Piła. Z drugiej nie wiadomo, dla kogo ją zrobiono. Poprzednie siedem filmów zazębiono tak, że rozgrywały się jeden po drugim lub niemal równolegle. Żeby Jigsaw miał ręce i nogi, trzeba było retconem dodać nowy wątek. Jest to o tyle dziwny zabieg, że część siódma (dupa, nie Final Chapter…) wyraźnie dawała do zrozumienia, kto teraz jest spadkobiercą dziedzictwa Kramera i jak to można pociągnąć. Nic z tego się nie zachowało.

Działa to też w drugą stronę. Nowe postacie to punkt wyjściowy dla kogoś, kto ma pierwszy raz styczność z serią. A przynajmniej mógłby być, gdyby nie to, że raz dwa wiąże się je z całym bagażem poprzedników. I weź bądź tu mądry – nadrabiać, czy olać? Skąd mam wiedzieć, ile mnie ominie?

Ta sama kwestia dotyczy przebiegu fabuły oraz pułapek. Jeśli macie całą serię za sobą, zwłaszcza na świeżo, Jigsaw nie zaskoczy was absolutnie niczym. Seans spędzicie na wyliczaniu: przesunięcie w czasie – to było w dwójce, pięcioosobowa grupa – piątka, strzykawka z kwasem – szóstka, ścinanie głów przy ścianie – znowu piątka. W ogóle same pułapki sprawiają takie samo wrażenie, jak remiks dowolnej piosenki: znany motyw z dodatkami, które niekoniecznie pasują. Do tego dochodzi umieszczenie głównych podejrzanych w tych samych grupach zawodowych, co poprzednio oraz próby robienia widza w konia licząc, że nie wyłapie tych 2-3 zdań, które zdradzają, jak skonstruowana jest fabuła.

Najgorsza jest jednak nie przeciętność efektu końcowego, czy niezdecydowanie, do kogo skierować film. Najgorsze jest ugrzecznienie obrazu. Pomimo przynależności do torture porn zapoczątkowanego przez pierwszą Piłę, morderstwa są mało efekciarskie i przeważnie słabo widoczne. Przez całe posiedzenie naliczyłem chyba tylko ze 2 sceny, w których dokładnie pokazano zgon i jatkę, a jedyna sensowna (i najlepsza), która zbliża się do poziomu starszego rodzeństwa, jest na końcu…

Tym samym Jigsawa można zobaczyć tylko, jeśli jest się fanatykiem serii/gatunku na ogromnym głodzie. Moja ocena: 2+.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz