Ta gra to chyba jedna z największych zagadek wydawniczych. Fani konsol, którzy płynnie przeszli z PSXa na PS2 i grali w kolejne części, w zasadzie na luzie podchodzili do SH3. PCtowcy po ukończeniu Silent Hill 2 liczyli zapewne, że SH3 również będzie osobną historią, do której niepotrzebna jest znajomość poprzednich odsłon. Tu właśnie następuje zimny prysznic. SH3 pod kątem fabularnym jest bezpośrednią kontynuacją pierwszej gry. Bez znajomości Silent Hill, 3/4 fabuły #3 będzie powodowało konsternację, a wszelkiego rodzaju ciekawostki zwyczajnie umkną.
Tym razem zamiast głównego bohatera mamy bohaterkę – Heather. Dziewczyna skończyła 17 lat, a w jej życiu dzieją się ostatnio dziwne rzeczy. Bywa, że otoczenie pustoszeje, a w okolicy pojawiają się potwory. Jakby tego było mało, ktoś wyraźnie ją śledzi. To właściwie wszystko, co mogę powiedzieć na temat głównego wątku. Dodatkowe szczegóły zahaczają niebezpiecznie o spoilery.
Akcja tradycyjnie pokieruje naszą postać do nawiedzonego miasta. Problem polega na tym, że trafimy tam w 2/3 gry. Szczerze powiedziawszy to strasznie dziwny zabieg, gdyż lwia część powrotu Heather do domu (tak, do domu, nawet nie do Silent Hill) jest nudna i gdyby nie udane podsycanie klimatu grozy, człowiek ziewałby do ekranu.. Eksploracja jest mocno uproszczona w stosunku do poprzednich gier, a fabuły jest tyle, co kot napłakał. Na domiar złego, jeśli gracz nie orientuje się w realiach pierwszej części, to te strzępy informacji i dialogi mogą stanowić zwykły bełkot. W miarę postępu wątki zaczynają się klarować, ale pierwsze wrażenie nie jest najlepsze.
SH3 ogranicza eksplorację na rzecz innej warstwy – akcji. Potworów jest więcej, sprawiają wrażenie bardziej wytrzymałych, zaś w ekwipunku znalazło się miejsce na uzi oraz kamizelkę kuloodporną. Nie wiem, czy autorzy pozazdrościli sukcesu grom akcji, ale ta decyzja wydaje mi się nietrafiona. Zagadek jest odczuwalnie mniej. Owszem, nadal można wybrać im osobny poziom trudności (ponownie da się to odczuć w treści wskazówek). Same zagadki nie zawierają nic, do czego nie przyzwyczaiłyby nas poprzednie odsłony.
Oprawa wizualna otrzymała należnego kopa. Niby zmiany w porównaniu do SH2 są niewielkie, ale dopieszczenie każdego elementu szczegółami sprawia, że całość wygląda na bogatszą. Polem do popisu była przede wszystkim mroczna wersja świata. Powód naprawdę prozaiczny – istnieje ona w dwóch wersjach. Rozwiązanie jednocześnie proste i genialne, a przy tym uzasadnione fabularnie. Poza znanym z pierwowzoru światem z metalowymi kratami, rdzą i zaschniętą krwią możemy podziwiać wersję organiczną. Rewelacyjnie prezentuje się przejście jednego w drugi – zniszczone otoczenie pokrywa się ciągle drgającą ciemną mazią poprzecinaną czerwonymi strużkami, metalowe obiekty stają się rozgrzane do czerwoności, a pod kratami żarzy się ogień. Projekty nowych potworów również robią wrażenie. Można kręcić nosem, że nie wszystkie są nawiązaniem do ludzkich sylwetek, jak to miało miejsce w SH2. Jednak trzeba brać pod uwagę, że ta gra to sequel pierwszego SH, gdzie menażeria była bardziej pokręcona. Animacja również została poprawiona i urozmaicona. Najbardziej zauważalne jest to przy gestykulacji oraz mimice postaci.
Od strony dźwiękowej też się trochę pozmieniało. Aktorstwo w moim odczuciu jest lepsze, niż poprzednio. Biorąc pod uwagę, z jak popierniczonymi personami mamy do czynienia (pod tym względem biją na łeb Angelę, Eddiego, czy Dahlię), tym większe należą się brawa za odegrane role. Muzyka miesza klimaty smutno-ponure z agresywnymi i psychodelicznymi, łącząc tym samym emocjonalność niektórych scen z dwójki z makabrą jedynki. Straszenie odgłosami ponownie powala realizacją, np. korytarz jest pusty, wyraźnie słychać, że cokolwiek wydaje te odgłosy – jest za ścianą, a mimo to ciarki przechodzą człowieka.
Silent Hill 3 przez zmniejszony nacisk na opowieść i eksplorację jest dla mnie krokiem wstecz – dobrze zrealizowanym technicznie, ale jednak. Świetnie wychodzi mu straszenie, postacie są wyraziste, oprawa bardzo dobra i naprawdę jest poczucie domknięcia historii pierwszej gry. Niestety w przypadku PCtowców, którzy nie grali w Silent Hill, to ostatnie nie ma znaczenia. Przełożenie środka ciężkości na akcję oraz zmniejszenie liczby zakończeń również nie musi się podobać, zwłaszcza po tym, co oferował Silent Hill 2. Moja ocena: 4-.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz