Postacią, w którą wcielimy się na czas śledztwa, jest Gustav McPherson – prywatny detektyw z Nowego Jorku, który postanowił porzucić swą karierę i zająć się malarstwem w Paryżu. Mamy tutaj do czynienia z klimatem rodem z filmów noir. Intro przedstawia nam brutalne morderstwo jakiejś pary, zaś do naszych drzwi puka piękna nieznajoma, która zleca nam odnalezienie mordercy, sowicie przy tym płacąc. Jako że z malowania Gus nie jest w stanie się utrzymać, ofertę przyjmuje. Od tej pory gra jest nasza.
Śledztwo prowadzimy przede wszystkim rozmawiając ze świadkami, podejrzanymi i osobami, które mogą być powiązane ze sprawą na różne inne sposoby. Raz na jakiś czas trafi nam się łamigłówka (ta z proszkiem alchemicznym do tej pory mnie prześladuje). Konstrukcja samej gry pozwala na pewną swobodę w prowadzeniu dochodzenia oraz swego rodzaju nieliniowość. To od nas zależy w jakiej kolejności będziemy pozyskiwać informacje oraz jakie zakończenie otrzymamy. Problemem jest niestety to, że te założenia nie zawsze ze sobą współdziałają. Jeżeli zbieramy informacje w sposób przewidziany przez twórców, to w zasadzie niczego nie zauważymy. Natomiast gdy mamy fantazję zrobić to po swojemu, bardzo często natykamy się na dialogi o rzeczach, które dopiero mieliśmy odkryć, co ułatwia sprawę, ale też i spoiluje główny wątek.
Najmocniejszą stroną Post Mortem jest zdecydowanie klimat tworzony przez świetną muzykę i lokacje. Co prawda lokacje są w niskiej rozdzielczości i mogą tym niektórych odrzucać, ale to nie zmienia faktu, że bardzo dobrze pozwalają się wczuć w atmosferę Paryża z tamtych lat. Bardziej niż wspomniana niska rozdzielczość lokacji przeszkadzały mi modele postaci. Ich wygląd jest nieciekawy, a animacja cokolwiek pokraczna. W jednej scence, gdy Gus chce pocałować Bebe na pożegnanie, miałem wrażenie, że postacie się wręcz połamią.
Wersja, w którą grałem, jest w pełni spolszczona. Rewelacji nie ma, po prostu dobrze zagrane dialogi oraz dobrze przetłumaczony tekst. Jednakże kwestie mówione rozbiły się niczym fala o skałę na mechanizmie zbierania informacji. Gdy klikamy na kolejne pytania, jakie chcemy zadać przesłuchiwanej osobie, to odnosi się wrażenie, że każde zdanie było nagrywane osobno. Co w sumie jest bardzo prawdopodobne, zważywszy na fakt, iż mogą być one odtwarzanie w różnej kolejności. Niestety przejawia się to nienaturalnymi zmianami tonu wypowiedzi.
Ocenianie takiej gry to dla mnie bolączka, gdyż darzę ją sentymentem. Tak więc ocena będzie podwójna: sentymentalna 4 i obiektywna 3. Miłośnicy przygodówek, zwłaszcza tych z wątkiem detektywistycznym, z pewnością powinni przynajmniej spróbować Post Mortem. Nie jest ona specjalnie trudna, a do tego potrafi zrelaksować muzyką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz