piątek, 11 października 2013

Curse of Chucky

Laleczka Chucky powraca! … No dobra, przyznaję, że to było zbyt entuzjastyczne jak na ten film… Kilka lat temu przy okazji opisywania wrażeń z całej wówczas serii wspomniałem, że szykowany jest kolejny film, prawdopodobnie remake. Jak się okazało CoC jest tym i tym. Fabularnie stanowi sequel wszystkich poprzednich części (nawet tych absurdalnych). Jeżeli zaś chodzi o sposób przedstawienia akcji, to jest to praktycznie remake pierwszej części.

Takie rozwiązanie stwarza kilka problemów. Weterani serii będą się nudzić. Jasne, że slashery słyną z formuły powtarzanej co odsłonę, ale tu najczęściej z pomocą przychodzą pomysłowe zgony postaci, które podtrzymują zainteresowanie. CoC pod tym względem próbuje trzymać się pierwowzoru, w którym na początku nie do końca było wiadomo, czy to lalka zabija, czy może jednak komuś odbija. No i właśnie – ludzie śledzący serię od początku doskonale wiedzą, co się dzieje, a same morderstwa są tak nudne, że ma się ochotę wyłączyć film w połowie. Z kolei ludzie, którzy oglądają CoC jako pierwszy film z tej serii, będą cholernie zdezorientowani, bo mniej więcej od wspomnianej połowy autorzy raczą nas non-stop nawiązaniami do poprzedników. Przykładem niech będzie scena po napisach, w której wystarczy ujęcie półki ze zdjęciami, by wiedzieć, co to za postać, a nowicjusze na forach zadają tylko pytanie: a kto to?

Więc dla kogo przeznaczone jest CoC? Dla fanów serii, którzy może wybaczą temu naprawdę nudnemu i słabemu jakościowo (CGI Chucky jest do bani) filmowi ową nudę dzięki zgrabnemu nawiązaniu do poprzednich odsłon oraz jednak nietypowemu jak na serię zakończeniu. Jeżeli ktoś nie widział jeszcze żadnego filmu o morderczej lalce, polecam zacząć od początku. W przeciwnym razie nie ma co podchodzić. Moja ocena: 3- (bo jestem z tych wybaczających, bo Brad Dourif nadal wymiata).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz