Wszystko, co jest związane z tą grą, jest proste. Nijak nie umniejsza to jej wartości. Zacznijmy od historii. Ojciec tytułowych braci jest chory, więc wyruszają po lekarstwo dla niego. I to tyle. Grę zaczynamy transportując ojca do znachora.
Trzon rozgrywki stanowi podróż braci po wspomniane lekarstwo. Naszym zadaniem będzie takie operowanie obydwoma postaciami, by przejść z punktu A do B. Tutaj wychodzi kolejny prosty aspekt – sterowanie. Dla każdego z chłopaków są to kierunki i jeden przycisk akcji. Można w ten sposób podzielić się rolami, jeśli chcemy zagrać we dwoje, albo działać solo, sterując dwoma postaciami. Mechanika była przewidziana z myślą o użyciu pada i gałek analogowych, jednak klawiatura, wbrew złowróżbnym komunikatom o kontrolerze, też daje radę. Oczywiście nie każda poradzi sobie z taką liczbą wciskanych klawiszy (dość często 4 i więcej), a kierunki około skośne mogą nie być do końca precyzyjne, jednak ukończyłem grę w ten sposób i nie odczuwałem dyskomfortu. No może mały, gdy windy za wolno się poruszały, a latanie/pływanie potrafiło zaleźć za skórę z powodu małej precyzji ruchów.
Opowieść podzielono na 7 rozdziałów, do tego prolog i epilog. Podróż wypełnią niespecjalnie trudne zagadki logiczne, w których przyjdzie nam koordynować współpracę braci. Starszy jest silniejszy i nie boi się wody (młodszy był świadkiem utonięcia matki, więc pływa tylko na plecach brata), z kolei drugi jest mniejszy (przeciśnie się przez kraty) i wredny (przez to ostatnie nachodziło mnie skojarzenie z Gobliins 2). Czasami dany problem rozwiążemy korzystając z ich umiejętności jeden po drugim, innym razem będą działać jednocześnie (stąd też ta wzmianka o sporej liczbie klawiszy wciskanych naraz). Jednak żadne z wyzwań nie sprawi, że będziemy godzinami myśleć, co dalej. Ba, cała gra zajmie nam około 4 godzin.
Grafika jest odpowiednio szczegółowa, choć nie przesadzano z ilością detali. Dzięki temu wszystko jest czytelne i wciąż urokliwe. Animacje są płynne i zachwycają drobiazgowością (większość modeli jest stosunkowo mała). Z kolei muzyka doskonale podkreśla nastrój, często melancholijny. Emocje, jakimi operują autorzy, również należą do prostych, jednak są one naprawdę intensywne, czego gracz nie spodziewa się po tak „małej” grze. W ogóle podczas grania atmosfera przypomina niektóre starsze numery Thorgala, gdzie obok przygody był czas na słodko-gorzki wydźwięk. Wrażenie to potęguje wspomniana muzyka, stylistyka utrzymana w pseudo średniowiecznym stylu oraz istoty/elementy rodem z mitologii/kanonu fantasy.
Na koniec niedługa lista wad. O krótkim czasie gry oraz potencjalnych problemach ze sterowaniem już pisałem. Do tego należy doliczyć fakt, że kamera potrafi obracać się wolno, a kierunek biegu jest naprawdę istotny; oraz że aplikacja potrafi się wykrzaczyć na alt+tabie (a raczej próbie powrotu z tegoż). Ostatnim paskudztwem, na jakie możemy trafić, to nieodpalanie się skryptów w odpowiednim miejscu. Mnie spotkało to w rozdziale 6, gdy jedna z postaci „zapomniała” biec przede mną, przez co kolejna cutscenka bez niej spowodowała utknięcie. Na szczęście restart ostatniego punktu zapisu załatwił problem. To naprawdę drobne upierdliwości, można na nie przymknąć oko, zaś Brothers to tytuł wart uwagi każdego miłośnika opowieści fantasy z emocjami, czy szukającego rozgrywki z ciekawą mechaniką. Moja ocena: 5-.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz