Na początek wyjaśnienie. Zapewne zauważyliście, że tytuł wpisu nie do końca zgadza się z tym widocznym na zrzucie ekranu. Po prawdzie to dość zabawna historia. Gdy gra powstała, nazywała się: Duke Nukem. Jednak już po opublikowaniu okazało się, że w serialu animowanym o przygodach Kapitana Planety i planetarian istnieje postać o takiej samej nazwie. W związku z czym, przy okazji edycji 2.0 przemianowano grę na Duke Nukum, by uniknąć potencjalnego pozwania za użycie zastrzeżonej nazwy. Dopiero potem wyszło na jaw, iż nazwa postaci z serialu nie jest zastrzeżona i przy kolejnych edycjach gry przywrócono poprzedni ekran tytułowy. Akurat wersja, która była dostępna na gog.com, jest tą drugą.
W grze wcielimy się w największego fana Dolpha Lundgrena, tytułowego Duke’a, którego misją jest powstrzymanie złego doktora Protona!
Nie będę się wypowiadał na temat jakości fabuły (samo to słowo jest już nadużyciem), bo stanowi ona jedynie pretekst do skakania, strzelania i szukania przedmiotów pozwalających na przejście dalej. Niestety, o tych ostatnich już muszę. Zasadniczo wszystko przebiegałoby sprawnie, gdyby nie dwie rzeczy: animacja oraz projekty poziomów. Animacja zwyczajnie ssie. Zamiast płynnego przesuwania ekranu podczas ruchu, przeskakuje on o określoną liczbę pól. Żeby było ciekawiej - jeśli dzieje się to w pionie i wypadniemy poza zasięg przeciwnika, nie doleci on do nas zza krawędzi pola widzenia. W poziomie już działa to normalnie. W związku z czym, jeśli nie spodziewamy się wroga, albo nie pamiętamy, gdzie go zostawiliśmy, podróż w pionie może okazać się ryzykowna, a co stracicie punktów życia, to wasze.
Projekty poziomów to osobna para kaloszy. Gra podzielona jest na 3 epizody, po 10 poziomów każdy. O ile pierwszy epizod jest w miarę wyważony, o tyle dwa kolejne z każdym następnym poziomem robią się upierdliwe, zwłaszcza, jeśli posiadają sekwencję skakaną z udziałem taśmociągów. Na ostatnim poziomie drugiego epizodu musiałem wręcz spowalniać Dosboxa, bo szlag mnie już trafiał przy n-tym upadku z przedostatniej kondygnacji. Do tego opisany już sposób przesuwania ekranu nijak nie ułatwia sprawy.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Duke Nukem niczym specjalnym się nie wyróżnia. Gra została wydana w 1991 roku, gdy nawet na PC można było znaleźć wiele ładniejszych, lepiej brzmiących i na pewno dużo bardziej grywalnych tytułów. Obecnie można DN potraktować jako ciekawostkę, ale raczej tylko do oglądania. Na granie szkoda czasu i nerwów. Moja ocena: 2+.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz