Pięć lat temu przymierzałem się do zrobienia wpisu o tej grze. Skończyłem ją kilka razy, a gdy miałem kończyć ponownie, żeby zrobić zrzuty ekranu, nie chciało mi się. Teraz, gdy na horyzoncie jest HuniePop 2, postanowiłem odświeżyć sobie tytuł i przypomnieć, dlaczego grałem parokrotnie.
Zacznijmy od tego, że wbrew tytułowi i obecności kilku dziewczyn znanych z HuniePop, HunieCam nie ma z tamtą grą nic wspólnego tak fabularnie, jak i mechanicznie. HP był parodią date simów, zaś HC to parodia clickerów. Ten ostatni to rodzaj gry, w którym trzeba klikać (a to niespodzianka), żeby zdobywać jakąś walutę lub surowce. Za zdobyte dobra możemy najczęściej kupić jakieś ulepszenia, które np. zautomatyzują część procesu pozyskiwania lub zapewnią większy zysk przy kliknięciu. W HunieCam takich zasobów jest kilka: pieniądze, które posłużą nam do opłacania naszych pracownic, ulepszania działalności oraz kupowania reklam; fani, których liczba przyczynia się do generowania odpowiedniej ilości gotówki; punkty mody/umiejętności zwiększające poziom w danej dziedzinie, a tym samym przekładające się na pozyskiwane fundusze i oglądających; papierosy/alkohol pozwalające na stresowanie się w mniejszym stopniu.
Praktycznie każdy z powyższych czynników wiąże się z charakterystycznym dla siebie miejscem. W agencji reklamowej zatrudnimy nową dziewczynę (za każdym razem jedną z trzech do wyboru, ale ostatecznie da się zatrudnić wszystkie). W jednym sklepie kupimy papierosy, w innym alkohol, a w jeszcze innym przedmioty modyfikujące zachowanie dziewczyn (np. fajka wodna do odstresowania się, koszyk mieszczący dwa razy więcej zakupów, gadżet dodający kolejny fetysz do profilu dziewczyny, pismo pozwalające na bardziej efektywne zakupy, świnka skarbonka symbolizująca umiejętność oszczędzania, a tym samym zmniejszająca wydatki na dziewczyny itd.). W studiu z kamerami dziewczyny będą zarabiać pieniądze podczas sesji na żywo, a w fotograficznym będą tworzyć materiały do pozyskiwania nowych fanów.
Gdzie w tym wszystkim element zarządzania? Otóż z każdą czynnością wiążą się dwie rzeczy. Upływ czasu oraz wzrost poziomu stresu. Jeśli nie mamy ulepszeń pozwalających działać pracownicom sprawniej (np. początkowo kliknięcie przyśpieszające skraca czynność tylko o sekundę), wszystko będzie czasochłonne, a pamiętajmy, że mamy tylko 21 dni na odniesienie sukcesu. Niezależnie od tego, czy dana dziewoja idzie do sklepu po fajki, robi show przed kamerą, czy ćwiczy taniec na rurze – stresuje się. Można opóźnić osiągnięcie maksymalnego stresu za pomocą różnych drobiazgów, ale ostatecznie jest to nieuniknione. Taka pracownica zasługuje wtedy na dzień w spa. Teraz tak: na początku w jednym budynku (niezależnie od jego przeznaczenia) może przebywać niewielka liczba dziewczyn (chyba dwie na start), więc jeśli np. na odpoczynek ma się udać 5, a my nie ulepszyliśmy pojemności budynków, to 2 odpoczną, pozostałe 3 będą marnować czas w oczekiwaniu na swoją kolej. No i na sam koniec trzeba pamiętać, że pomimo dorzucenia do listy dostępnych wszystkich niewiast z agencji, aktywować możemy maksymalnie 8, co od razu trzeba uwzględnić przy tworzeniu zespołu, w którym nasze podopieczne uzupełniają się fetyszami (bo tylko niektóre kombinacje zapewnią maksimum efektywności).
Jedyne, co mi nie pasuje w całej grze, to kwestia chorób wenerycznych. Zdziwieni? No ja też byłem zaskoczony, że przy tej niezobowiązującej, napchanej głupawym humorem (identycznym z tym z HuniePop) grze o przesłodzonej (jak na erotyczną tematykę) grafice i równie słitaśnej muzyce, tak lekko potraktowano tak poważną kwestię. W ramach szybkiego zysku można wysłać dziewczyny na „spotkanie z klientem”. Godzina nieobecności i w zależności od profilu dziewoi konkretny zysk w trybie natychmiastowym. Tyle że jeśli nie zaopatrzymy jej w prezerwatywę, ma szansę na złapanie czegoś paskudnego, a nie wszystko da się wyleczyć… Tyle dobrego, że jest to całkowicie opcjonalne miejsce, którego można uniknąć.
Jak na wariację prostej formuły, jaką jest clicker, HunieCam Studio to przyzwoity zabijacz czasu, który dzięki systemowi punktów i drobnych modyfikacji, jakie można odblokować, zachęca do ponownego grania co jakiś czas. Oprócz jedynego, wspomnianego zgrzytu czynnikiem przeważającym nad tym, czy w HCS zagrać, jest jego tematyka. Jeśli nie w smak ci dość karykaturalne obrazki o podłożu erotycznym lub kombinowanie np. w kwestii zatrudniania odpowiedniej liczby dziewczyn z pasującymi fetyszami typu rozmiar biustu, kolor skóry, posiadanie okularów lub korzystanie z wibratora, zwyczajnie olej sprawę. Jak dla mnie jest to dobrze pomyślany zarządzacz-clicker o tematyce, która mi nie przeszkadza, a do tego z kilkoma postaciami z miło wspominanej innej gry. Moja ocena: 4-.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz