Film wydany w 1993 roku i, podobnie jak Crash and Burn, uważany przez niektórych za sequel Robot Joxa. Otóż nie, to nie jest sequel. Mamy wielkie roboty, tę samą wytwórnię filmową oraz jednego z aktorów (grającego zupełnie inną postać), ale to tyle, jeśli chodzi o powiązania.
Nie będę przytaczał fabuły, gdyż jest ona tak słaba, że po prostu szkoda miejsca. W zasadzie można powiedzieć, że szkoda czasu na ten film. Wars to zbyt dużo powiedziane. W filmie występują dosłownie dwa roboty, z czego do ich starcia dochodzi wyłącznie w finale. Przez resztę seansu jesteśmy raczeni przymiarkami do dużej transakcji, a potem atakiem terrorystycznym. Aktorstwo jest słabe, muzycznie jakoś też niewiele zapada w pamięć. Dopiero ostatnia walka sprawia, że uważniej obserwujemy ekran. Pomimo, iż roboty ścierają się tylko raz, ich pojedynek starano się zrealizować z większym rozmachem niż te z Robot Joxa. Widać to tak po animacji poklatkowej, projektach maszyn, jak i szczegółach modeli.
Pytanie tylko, czy warto męczyć się z kiczowatą produkcją dla ostatnich 15 minut? Cóż, jeśli potrafiliście przesiedzieć Crash and Burn, byle zobaczyć 2 minuty z robotem (choć tam sama fabuła była nienajgorsza), to jest szansa, że i tu wytrwacie. Mnie jednak to nie przekonuje, a Robot Wars mogę polecić chyba największym maniakom gatunku lub tamtej dekady. Moja ocena: 2.
wtorek, 30 września 2014
niedziela, 28 września 2014
Bioshock Infinite

Akcja BI ma miejsce w 1912 roku, w latającym mieście: Columbia. Graczowi przyjdzie wcielić się w postać Bookera Dewitta, który w ramach spłacenia swojego długu ma za zadanie odnaleźć pewną dziewczynę i sprowadzić ją do Nowego Jorku. Oczywiście to tylko mocno powierzchowny opis. Gra zapewnia wiele zwrotów akcji, a słowo infinite nie znalazło się w tytule bez powodu. Problemem jest jednak sposób opowiadania historii.

Rapture występuje tu stricte gościnnie i opatrzone zostało komentarzem, iż miasto pod wodą to idiotyczny pomysł (bo przecież latające ma dużo więcej sensu).



Naturalnie, Infinite to nie tylko dyskusyjne decyzje odnośnie zmian w mechanice. To także drugie tyle zalet. Przede wszystkim gra potrafi zrobić piorunujące pierwsze wrażenie. Od wyglądu tekstur, efektów graficznych, poprzez projekty: miasta, wnętrz i przeciwników, na szczegółach typu kolibry latające po ogrodach, śmieci szalejące na wietrze, czy zwykłe plakaty wpasowujące się w obraną stylistykę – BI olśniewa. Animacje cieszą płynnością i różnorodnością, można się czasem zatracić w gapieniu na to, co się dzieje dookoła nas (przynajmniej dopóki kule nie zaczną świszczeć koło uszu, a ulice pustoszeć).


Jako FPS Infinite jest zwyczajnie przeciętny. Jako sequel, jeszcze słabszy. Dobrze wygląda i brzmi, ale mnie nie wciągnął. Recykling pomysłów, nierównomierne rozłożenie fabuły i (w pewnym momencie) żmudna eksploracja sprawiały, że myślałem tylko o tym, kiedy gra się skończy. Dodatkowo gra dostaje ode mnie kopa za niepotrzebne uproszczenia i zmiany, których w wersji PC nie powinno być. Moja ocena: 3+. Osoby bardziej wyrozumiałe mogą podnieść ocenę do 4, zakładając, że gra pochodzi z promocji.
niedziela, 21 września 2014
Nibiru: Wysłannik bogów

Cała reszta to feeria błędów, słabe wykonanie i mocno przeciętny pomysł. Zacznijmy od tego ostatniego. Naszym bohaterem będzie Martin Holan, student archeologii i lingwistyki, który na prośbę swojego wujka jedzie do Czech, by zbadać sprawę świeżo znalezionego, niemieckiego bunkra z czasów drugiej wojny światowej. Martin przyjeżdża do Pragi, ale niestety jego informatora ani widu, ani słychu. Od tej pory gra jest nasza.


Polska wersja to wręcz osobna kategoria błędów. Mamy tu literówki, braki w tłumaczeniu, ciągi liter, które zostały chyba po imporcie tłumaczenia z pliku, a także multum rzeczy przetłumaczony źle.

Na listę upierdliwości trafiają także: słaba synchronizacja tekstu i obrazu z dźwiękiem (dźwięk się kończy, postać dalej rusza ustami, a tekst jest dalej widoczny); opóźnione reakcje bohaterów niezależnych – jeśli któryś z nich robi coś więcej oprócz stania, przy każdej rozmowie musimy odczekać, aż animacja się zakończy, zanim postać się odezwie. Jakby tego było mało,

Do pozytywnych aspektów zaliczyłbym wygląd niektórych miejsc, muzykę oraz dźwięki. Niestety nie są to powody, dla których odpalam przygodówki. Każdemu, kto grał w więcej niż jedna-dwie gry przygodowe, Nibiru odradzam, a i ludziom, którzy mieliby dopiero zacząć znajomość z tym gatunkiem, poleciłbym coś innego. Moja ocena: 2-.
Subskrybuj:
Posty (Atom)