Film wydany w 1993 roku i, podobnie jak Crash and Burn, uważany przez niektórych za sequel Robot Joxa. Otóż nie, to nie jest sequel. Mamy wielkie roboty, tę samą wytwórnię filmową oraz jednego z aktorów (grającego zupełnie inną postać), ale to tyle, jeśli chodzi o powiązania.
Nie będę przytaczał fabuły, gdyż jest ona tak słaba, że po prostu szkoda miejsca. W zasadzie można powiedzieć, że szkoda czasu na ten film. Wars to zbyt dużo powiedziane. W filmie występują dosłownie dwa roboty, z czego do ich starcia dochodzi wyłącznie w finale. Przez resztę seansu jesteśmy raczeni przymiarkami do dużej transakcji, a potem atakiem terrorystycznym. Aktorstwo jest słabe, muzycznie jakoś też niewiele zapada w pamięć. Dopiero ostatnia walka sprawia, że uważniej obserwujemy ekran. Pomimo, iż roboty ścierają się tylko raz, ich pojedynek starano się zrealizować z większym rozmachem niż te z Robot Joxa. Widać to tak po animacji poklatkowej, projektach maszyn, jak i szczegółach modeli.
Pytanie tylko, czy warto męczyć się z kiczowatą produkcją dla ostatnich 15 minut? Cóż, jeśli potrafiliście przesiedzieć Crash and Burn, byle zobaczyć 2 minuty z robotem (choć tam sama fabuła była nienajgorsza), to jest szansa, że i tu wytrwacie. Mnie jednak to nie przekonuje, a Robot Wars mogę polecić chyba największym maniakom gatunku lub tamtej dekady. Moja ocena: 2.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz