poniedziałek, 17 maja 2010

Batman: Arkham Asylum

10 października, 2009 roku umieściłem na starym blogu krótką notkę o wrażeniach z Batman: Arkham Asylum. Po jakimś czasie stwierdziłem, że jest ona zbyt krótka, więc postanowiłem napisać coś dłuższego. Zainstalowałem raz jeszcze wspomnianą grę, ukończyłem i zrewidowałem opinię o systemie walki.

Jest kilka gier wykorzystujących postacie komiksowe, do których lubię wrać: X-Men: Children of the Atom, Marvel Superheroes, gry ze słowem Versus stawiające naprzeciw siebie postacie Marvela i Capcomu, Spider-Man (który wyszedł chyba tylko na PSX). Do tego grona dołączył X-Men Origins: Wolverine, oraz Batman: Arkham Asylum. Niektórzy zaliczyliby też do tych dobrych gier X2: Wolverine's Revenge, ale ja spasuję. Mnie ta gra zniechęciła elementami skradanek i niektórymi walkami z bossami (Wendigo i Magneto).

Wróćmy jednak do Bruce’a i najnowszej odsłony jego przygód. Batman po raz kolejny łapie Jokera i sprowadza go do Arkham Asylum, które to miejsce zaczynało jako szpital dla psychicznie chorych, a ostatecznie dorobiło się oddziału dla super łotrów. Poza Jokerem zazwyczaj przebywają tam takie osobistości jak Poison Ivy, Mr Freeze, Bane, Scarecrow czy Two Face. Grę zaczynamy eskortując klauna do jego celi. Epizod ten przypomina nieco wjazd do ośrodka Black Mesa w Half-Life. Jak nietrudno się domyślić, jak tylko zostawiamy Jokera na moment ze strażnikiem, rozpętuje się piekło, a my przejmujemy kontrolę nad poczynaniami człowieka-nietoperza. Fabularnie wszystko trzyma się klimatu, jaki wyznaczyła kreskówka i niektóre komiksy. Jest odpowiednio mrocznie i groteskowo. Intryga nie jest jakoś przesadnie skomplikowana, ale wciąga.

Grę można podzielić na 2 części – eksplorację i walkę. W obu przypadkach potrzebne nam będą batgadżety. W trakcie zwiedzania pomogą nam dotrzeć do miejsc, do których normalnie nie moglibyśmy ani dojść, ani doskoczyć. Z kolei w walce przydadzą się do obezwładniania przeciwników.

No właśnie, walka. Swego czasu strasznie na nią narzekałem, że nie daje mi tyle swobody, co ta z X-Men Origins: Wolverine. Przy ponownym przechodzeniu gry zacząłem dostrzegać jej zalety. Po pierwsze: Batman to nie Wolverine. Jest tylko człowiekiem, więc jest dużo bardziej podatny na obrażenia. Po drugie: w przeciwieństwie do Logana nie może rzucić się na tłum kolesi z karabinami, bo ci ustrzeliliby go raz dwa. Do tego dochodzi dużo mniej przycisków odpowiedzialnych za ciosy, raptem 2 (jeden to cios, a drugi to przechwycenie ciosu przeciwnika). Jak więc walczyć? Tu sporo zależy od sytuacji. Jeżeli w pomieszczeniu mamy tylko ludzi z bronią palną, trzeba będzie pobawić się w skradanie i eliminowanie jednego po drugim. Z każdym ogłuszonym draniem będzie się wzmagać czujność pozostałych, ale że mamy całe spektrum zabawek odwracających uwagę, to nie powinno to stanowić większej przeszkody. Kolejnym wariantem są zbiry uzbrojone w pałki/noże/paralizatory lub zwyczajnie okładające piąchami (niech to nie usypia waszej czujności, bo jeśli pobijecie kogoś z dowolną bronią, to każdy nieuzbrojony dupek może próbować położyć na niej łapska). Tych ostatnich można pokonać kontrując ich ataki. Dodatkowo jeśli jest ich zbyt wielu, można użyć batarangu do spowolnienia ich lub zwyczajnie wycofać się przeskokami/unikami na dogodniejszą pozycję. Gości z pałkami bije się w ten sam sposób. Posiadaczy noży należy najpierw ogłuszyć, a dopiero potem sprowadzić do parteru. Najgorszymi przeciwnikami są ci dzierżący paralizatory. Zwykłe ciosy powodują nadzianie się Bruce’a na ichnią broń i przerwanie combo chaina. Ogłuszanie też się nie sprawdza. W takich przypadkach można pacjentów powalić poprzez wystrzelenie w ich kierunku liny i pociągnięcie tejże. Następnie, gdy już leżą, doskoczyć i dobić. Problem polega na tym, że jest to najdłuższy z zabiegów w trakcie walki, więc warto postarać się o przerzedzenie szeregów wroga, bo inaczej pozostali nie dadzą nam nawet wystrzelić wspomnianej liny. Na szczęście można jeszcze zwyczajnie przeskoczyć za ich plecy i zaatakować od tyłu. Jeżeli opanuje się przechwytywanie ciosów, uniki, odskoki, doskoki, korzystanie z gadżetów, to każda walka będzie przebiegać płynnie i szybko, nawet te z bossami (przy poprzednim przechodzeniu zalazły mi za skórę, teraz okazały się normalne).

Słowo płynnie znalazło się tam nie bez przyczyny. Otóż każdy pierwszy atak inicjuje sekwencję. Im więcej naszych ciosów trafi, tym potężniejsze stają się kolejne z nich. Wystarczy jednak, gdy jakiś zbir nam przyłoży, albo sami przerwiemy combo, wtedy licznik spada do zera i trzeba go napełniać od nowa. Warto to robić, gdyż im dłuższe są nasze combosy, tym więcej punktów doświadczenia zdobywamy. Te z kolei przydadzą nam się do kupowania ulepszeń pancerza/batarangu/gadżetów oraz technik walki.

Innym sposobem na zdobywanie punktów doświadczenia jest rozwiązywanie zagadek Riddlera rozrzuconych po całej wyspie. Zagadki same w sobie są banalne, bo w zasadzie ograniczają się tylko do odnajdywania poukrywanych badziewników, np. trofeów Riddlera, przedmiotów powiązanych z innymi postaciami z uniwersum Batmana, czy taśm z sesji terapeutycznych. Jeżeli chce się mieć pewność, że jest się przygotowanym do odnalezienia ich wszystkich, to polecam zrobić to przed ostatnią walką.

Na teren naszych działań składa się kilka budynków oraz obszarów łączących (tunele, piwnice, place). Całość pokazana za pomocą Unreal Engine robi wrażenie. Wszystko jest niesamowicie szczegółowe, a animacja nie zwalnia nawet na moment. Dbałość o szczegóły jest tak duża, że nawet jeśli to filmik pokazuje jak Batman dostaje łomot, to efekty będą widoczne także na zwykłym modelu do końca gry (rany, uszkodzenia pancerza itd.). Projekty postaci mogą nieco odbiegać od innych produkcji spod znaku nietoperza, ale nadal są utrzymane w odpowiednim mroczno-upiornym klimacie.

Dopełnieniem świetnej całości jest oprawa dźwiękowa. Począwszy od kapitalnej muzyki, przez dźwięki otoczenia (tutaj nawet woda spadająca na płaszcz Batmana robi wrażenie, a odgłosy ciosów nadają im ciężkości), na kwestiach mówionych skończywszy. Same dialogi napisane są po prostu genialnie: Joker jest dowcipny (w ten popierdzielony sposób), Bruce cyniczny, Riddler to frustrat, Poison Ivy uwodzi, Scarecrow przeraża, a Harley jest zwyczajnie stuknięta. Ale czymże byłby dobrze napisany tekst bez aktora, który potrafiłby oddać jego naturę? Mark Hamill jako Joker ponownie udowadnia, że ta rola zwyczajnie mu się należy i że nie tylko Jack Nicholson, czy Heath Ledger powinni być brani pod uwagę w rankingu na najlepiej zagranego clowna. Fakt, Mark gra tylko głosem, ale jego interpretacja i efekt końcowy są równie wielkie, jak pozostałych aktorów. Kevin Conroy powraca jako Bruce Wayne/Batman. Co tu dużo mówić, Christian Bale mógłby pójść do niego na korepetycje, zamiast chrypieć po swojemu. Arleen Sorkin jako Harley Quinn – wariatka dobrze uzupełniająca Jokera. Jej głos potrafi niektórymi kwestiami wkurzyć (zwłaszcza, gdy sobie z nas drwi), ale nie sposób jej nie lubić. Podsumowując całą część gadaną – jedna z najlepszych obsad w historii gier.

Jeśli interesuje Was, jak wyglądałoby połączenie Nolanowskiego realizmu z groteską Burtona i głosami z serii animowanej, to macie okazję. Polecam tę grę zarówno wielbicielom Batmana, jak i miłośnikom gier akcji TPP. Co prawda może pozostawić jakieś uczucie niedosytu, ale nadal nie zmienia to faktu, że jest to tytuł na 5+ w skali szkolnej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz