piątek, 29 października 2010

Saw 3D

Na początek przyczepię się do tytułu. Kto do ciężkiej cholery wpadł na pomysł wywalenia numeru (VII) i wrzucenia tego 3D?! Można pomyśleć, że ogląda się pierwszą część po konwersji na 3D, ale nie, to jest faktycznie siódma odsłona gierek Jigsawa. Jeszcze lepszy kwas pojawia się w polskim tytule w trakcie seansu: Piła VII: Pułapki ożywają. I co jeszcze, na piknik idą? Litości...

Przy okazji opisu wrażeń z trzeciej części wspominałem o tym, iż rozwiano wszelkie wątpliwości odnośnie tych  postaci, które nie wiadomo, jak skończyły. Otóż nie wszystkich. Mój błąd. Założyłem, że wszystkich, gdyż kilka scen z siódemki widziałem przed samym filmem, a pokazywały one właśnie los tej brakującej persony. Nie mogę sobie tylko przypomnieć, czy omawiane sceny były gdzieś w dodatkach w poprzednikach, czy w teaserze do nowej odsłony.

Piły 3D nie można oglądać bez znajomości poprzednich części. Na dzień dobry jesteśmy częstowani urywkami jedynki i szóstki, które wyrwane z kontekstu mają niewiele sensu. Zaraz potem widzimy kolejną ‘losową’ grę, tym razem rozgrywającą się na oczach ludzi, po czym przechodzimy do wątku, którym zakończono szóstkę. Największym grzechem Piły 7 jest to, że w ogóle nie trzyma w napięciu. Jest czymś podobnym do trójki. Akcję da się przewidzieć, a w chwili gdy na ekranie pojawia się wspomniany zaginiony, bardzo łatwo wywnioskować, jak się cała historia zakończy oraz w jaki sposób zatoczy koło.

Efekty 3D zwyczajnie mnie wkurzały przez cały seans. Ograniczają się one przede wszystkim do lecących w kierunku widza flaków, krwi, ewentualnie fragmentów czegoś, co eksplodowało. Pułapki są całkiem ciekawe, ale przesyt w pokazywaniu wszystkich drobiazgów, byle tylko coś było 3d, nie daje się nimi cieszyć, a widz ma ochotę przewinąć film do przodu.

Jak na zakończenie serii, to niespecjalnie wyszło. W sumie zakończenie to też zbyt górnolotne stwierdzenie, bo idea Jigsawa żyje, jest następca i śmiało można trzaskać nową serię. Co do tej – jeśli jest się miłośnikiem, można iść do kina. Maratończycy powinni poczekać na wydanie płytowe, a reszta ludzi niech sobie zwyczajnie odpuści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz