środa, 8 października 2014

The Vanishing of Ethan Carter

Ta gra zdobyła sobie spore grono zwolenników w bardzo krótkim czasie. To „bardzo” powinno być podkreślone kilkukrotnie dla lepszego efektu. Ja sam myślałem, że wytrzymam z zakupem, ale po kolejnej recenzji video, ukazującej przepiękne okolice Red Creek Valley zwyczajnie nie dałem rady, odpaliłem goga z miną godną Frya z Futuramy i niemal wrzeszcząc w stronę monitora: Shut up and take my money!

Opowiadana historia dotyczy… no w zasadzie tego, co mówi tytuł, zniknięcia Ethana Cartera, chłopca mieszkającego z rodziną w Red Creek Valley. Nam przyjdzie wcielić się w detektywa Paula Prospero, który wybrał się na poszukiwania Ethana. Nie mamy żadnego typowego wstępu, gramy w zasadzie od pierwszych chwil, a w meandry opowieści wprowadza nas nasz detektyw, będący jednocześnie narratorem.

Sama gra jest, jak to określają twórcy, przygodówką eksploracyjną. I ponownie – ciężko dodać tu coś więcej, gdyż te dwa słowa zawierają dokładny opis sposobu prowadzenia gry. Akcję obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby, zaś nasz udział sprowadza się do zbierania i chronologicznego układania informacji. Niestety, tutaj też tkwi pierwszy (i niemal jedyny) problem gry. Osoby niecierpliwe zwyczajnie powinny sobie odpuścić. Zagadek, informacji oraz wszystkich detali pozwalających nam na zrozumienie fabuły jest naprawdę niewiele, a dolina Red Creek do najmniejszych nie należy.  W związku z tym, jeśli miałbym popaść w banał, powiedziałbym, że czeka nas 4-5 godzin łażenia po pustych lokacjach i podziwiania widoczków.

Natomiast osoby doceniające wyrafinowany sposób prezentacji, może nie wybitnej, ale dobrej fabuły, będą zadowolone. Na specyficzny klimat produkcji składa się tu dosłownie wszystko. Od przepięknej grafiki, hulającej na Unreal Engine, poprzez rewelacyjne udźwiękowienie i niesamowitą muzykę, po wszystkie strzępki informacji związanych z głównym wątkiem oraz całą masę detali, które zaczyna się zauważać wraz z postępami w grze. Jakby tego było mało, podczas wędrówki nasuwają się skojarzenia z prozą takich autorów, jak H.P. Lovecraft, czy E.A. Poe.

Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić, to będą to polskie głosy. Nie każdy z nich jest przekonujący. Nie mam żadnych zastrzeżeń do naszego bohatera, któremu głosu użyczył pan Miłogost Reczek. Jest to kawał naprawdę dobrej roboty. Ilekroć słyszymy Paula Prospero, nie mamy wątpliwości, że jest to człowiek po przejściach, który swoje w życiu widział. Szkoda więc, że pozostali członkowie obsady nie spisali się równie dobrze. Naturalnie, mogłem grać np. w angielską wersję, ale wyszedłem z założenia, że skoro jest to gra polska, chcę jej doświadczyć w ojczystym języku. To ostatnie sformułowanie jest nieprzypadkowe. Ciężko tu mówić o przechodzeniu Ethana Cartera, tej gry rzeczywiście się doświadcza. I pomimo, iż nie jest to tytuł dla każdego, w swojej kategorii jest po prostu dobry i wart uwagi. Moja ocena: 4+.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz