sobota, 2 kwietnia 2016

Assassin’s Creed Chronicles: India

Druga część serii Chronicles. Akcja ma miejsce w roku 1841, 2 lata po wydarzeniach z komiksu AC: Brahman. Tłem wydarzeń jest konflikt Sikhów oraz przedstawicieli imperium brytyjskiego. Naszym bohaterem będzie Arbaaz Mir, ojciec Henry'ego Greena z Assassin's Creed: Syndicate oraz asasyn z Indii, którego zadaniem jest odzyskanie słynnego klejnotu o nazwie Koh-i-Noor i powstrzymanie templariuszy przed wykorzystaniem grobowców rasy, która żyła przed nami, do swoich celów.

Przy okazji China żartowałem, że historia zatoczyła koło i seria AC powróciła do korzeni poprzez wykorzystanie konwencji 2D. India idzie jeszcze dalej. Gdyby nie tytuł, sama paleta barw i znany z China model rozgrywki sprawiają, że można tę grę pomylić z kolejną odsłoną Prince of Persia. Jeśli jeszcze nie kliknęliście na żadnym ze zrzutów ekranu, albo nie widzieliście żadnego filmu z rozgrywką, gorąco zachęcam, abyście to zrobili. Tego, jak bajecznie kolorowa jest nowa odsłona Chronicles, nie da się opisać. To trzeba zobaczyć. Jeśli kogoś China odrzucała dość ponurą stylistyką, India powinna zachwycić.

Różnice w modelu rozgrywki są minimalne. Dodano zabójców w kryjówkach, zwiększono wpływ broni palnej oraz oświetlenia na pole widzenia. Wymieniono 2 bronie (sztylety na czakram, petardy na bomby dymne) oraz położono większy nacisk na unikanie walki. Nadal możemy cichaczem zabijać wszystkich lub próbować bezpośrednich starć, jednak zarówno projekty poziomów, rozwój postaci, jak i dostępne narzędzia współgrają z pomysłem całkowitego unikania walki (nie licząc oskryptowanych pojedynków). Ba, jest nawet osiągnięcie, które można zdobyć nie zabijając nikogo (ogłuszać można).

Niestety, niezabijanie jest jedyną wymagającą czynnością, która jest opcjonalna. Poziom trudności pozostałych rzeczy również wzrósł i z nimi trzeba będzie już się męczyć. Sekwencje czasowe, ucieczki i śmiganie po ruchomych platformach potrafią zaleźć za skórę, zwłaszcza, że sterowanie do rewelacyjnych (znowu) nie należy. Jedną z ucieczek przed rozpędzonym słoniem musiałem powtarzać wiele razy, bo tam dodatkowo zakradł się mały bug, który pozwalał zwierzęciu zabić mnie, pomimo iż byłem daleko poza jego zasięgiem. Nie pamiętam, czy China miała taki patent, ale tu jest na pewno: gonienie za wybranym przeciwnikiem i jednoczesne omijanie zwykłego rozstawienia strażników. Te sekwencje potrafią zaskoczyć, bo nagle okazuje się, że cel uciekł, a my zaczynamy od ostatniego punktu zapisu.

Fabularnie India jest nieco mniej przystępna (mimo baśniowej oprawy) od poprzedniczki. Przyczyną jest pełne zagłębienie się w lore serii. China nie licząc kilku nawiązań była opowieścią o osobistej zemście postaci niemal wyłącznie na tle wydarzeń historycznych. India częstuje nas rzeczami bardziej charakterystycznymi dla AC, zwłaszcza jeśli patrzeć przez pryzmat poziomów rozgrywających się w grobowcach Pierwszej Cywilizacji. Tym samym opowieść nie jest tak uniwersalna w odbiorze, jak poprzednio.

Na dobrą sprawę nic więcej nie da się o grze powiedzieć. Jeśli komuś podobała się China, India jest pozycją obowiązkową. Jako samodzielny tytuł, pomimo mniej żywej oprawy, China wypada jednak lepiej. Podkręcony poziom trudności z niesprzyjającym sterowaniem oraz klimat opowieści bardziej charakterystyczny dla marki jako takiej również czyni z India tytuł mniej przystępny. W związku z tym moja ocena: 4.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz