Oryginalna seria komiksowa składa się z dwunastu zeszytów. Została ogólnie uznana za jedną z najlepszych opowieści o człowieku ze stali, mimo iż nie jest taka do końca kanoniczna. Historia była napakowana akcją, ciekawymi wątkami oraz ukazywała Supermana w innym, ciekawszym świetle. Materiał idealny na film, prawda? Sam w sobie na pewno.
Pozostaje go jeszcze przełożyć na inne medium, a w tej kwestii animowany All-Star Superman zawodzi. Biorąc pod uwagę ilość materiału (12 zeszytów zawierających kilka różnych story arców) i okres (rok działalności Supermana), jaki uwzględniono w komiksach, ten tytuł nadawałby się bardziej na miniserial, niż film trwający około 76 minut. W związku z tak krótkim czasem wycięto kilka wątków, a pozostałe spłycono, przez co postać Kal-Ela wypadła tak płasko, że stereotyp harcerzyka, za jaki jest uważany, jest tu w pełni zasłużony. Widowisku nie pomagają też aktorzy, którzy brzmią, jakby na spokojnie czytali swoje kwestie niezależnie od tego, co się w filmie dzieje. Jedyne, czym All-Star Superman jest w stanie się wybronić, to pierwszorzędna animacja i wyraziste kolory.
Jeśli chcecie obejrzeć przeciętny, ale ładny film akcji z Supermanem, All-Star nadaje się do zabicia czasu. W tym wariancie zasługuje na szkolne 3. Niestety, jako że oryginalna historia ma więcej głębi i jest zwyczajnie lepsza (a do tego nie ciągnie się nie wiadomo ile), film jej tylko uwłacza. Moja ocena: 2+.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz