Motyw, wedle którego na każdego superbohatera jest sposób, nie jest niczym nowym. Nawet w obrębie jednego animowanego serialu, jakim był Justice League, wałkowano go kilka razy. Niemniej jednak po przeczytaniu JLA: Tower of Babel i dowiedzeniu się, że Doom jest inspirowany tą konkretną wariacją na temat tego pomysłu, wiązałem z nim jakąś nadzieję.
Gwoli ścisłości, nie trzeba znać ani Tower of Babel, ani żadnego odcinka animowanej Ligi. Ba, jest wtedy szansa, że Doom sprawi takiej osobie więcej frajdy. Niestety w zestawieniu z poprzednimi interpretacjami pomysłu film jest wtórny, a motywy z Tower of Babel strasznie spłyca. Z najbardziej zauważalnych różnic w stosunku do komiksu należy wymienić kompletną wymianę antagonistów, z głównym złym na czele (swoją drogą, jeśli co najmniej dwie postacie są w stanie odwalić taki numer, to nie świadczy za dobrze o osobie, której wykradziono dane). W szeregach ligi zabrakło Aquamana i Plastic Mana. Do tego zakończenie mimo zawarcia podobnych scen w oryginale miało bardziej ponury wydźwięk.
Zdaję sobie sprawę, że póki co tylko narzekam na Doom, jednak całościowo nie jest aż tak źle. Po pierwsze – akcję przedstawiono za pomocą pierwszorzędnej animacji. Demolka jest różnorodna i bardzo szczegółowa, a pokonanie członków Ligi zrealizowano z pewną dozą dramatyzmu (choć i tu dopuszczono się masy uproszczeń). Lista zaangażowanych aktorów może powodować opad szczęki: Kevin Conroy (Batman), Tim Daly (Superman), Susan Eisenberg (Wonder Woman), Nathan Fillion (Green Lantern), Michael Rosenbaum (Flash), Paul Blackthorne (Metallo), czy Phil Morris (Martian Manhunter). Tutaj dochodzimy do sedna odbioru Doom. Jako film akcji ze świetną obsadą nadaje się na niezobowiązujący zapychacz, taki na szkolną czwórkę. Jednak jako widowisko próbujące opowiedzieć historię zbliżoną do Tower of Babel (już daruję sobie: zaadaptować), Doom jest zwyczajnie przeciętny i zrealizowany pobieżnie. W związku z tym moja ocena: 3+.
Aha, czyli gdy nie znałam tych lepszych wersji, mogę bez żalu o czas i oczy obejrzeć? Zupełnie się nie znam na DC, jestem totalnym Marvelowcem, ale oba filmy animowane, które od DC widziałam bardzo mi się podobały :) Szkoda, że brakuje tu Plastic Mana, ostatnio dowiedziałam się o jego istnieniu i mam ochotę lepiej go poznać, no ale w tej sprawie jednak może po komiksy sięgnę :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak :) W ten sposób jest szansa na uniknięcie uczucia "downgrade'u" pomiędzy różnymi wersjami tej opowieści.
Usuń