Maniac Cop
W Nowym Jorku grasuje morderca w mundurze policjanta. Niestety, ale jakiekolwiek dalsze informacje na temat fabuły będą zahaczały o spoilery.
Spotkałem się z określeniami, według których Maniac Cop to jedna z ostatnich perełek gatunku. Do mnie jednak nie trafił. Z rzeczy, które mi się podobały: historia mordercy, niezłe zabójstwa, muzyka (kojarząca się trochę z A Nightmare on Elm Street), postacie wybiegające nieco poza schemat mięsa armatniego, groteskowe niepokoje uliczne w obecności policji (z takim ichnim HWDP i strzelaniem do niebieskich) oraz próba tworzenia tajemnicy i opowieści detektywistycznej wokół całego zamieszania. Niestety, jako mieszanka nie do końca zadziałały. Tło fabularne zabójcy jest wpychane widzowi zarówno przez głównych bohaterów, jak i potencjalne ofiary. Tylko sam zabójca olewa konsekwencje wynikające z tego tła. Dopiero jak próbują go zatrzymać/złapać, powoli wraca na zaplanowany szlak. Gorzej, że główny mąciciel też narzeka, jak to wszystko jest bardzo nie na rękę, jak bardzo boi się zabójcy, ale do konfrontacji dochodzi w ostatnich minutach i tylko w wersji rozszerzonej filmu… Z tym ostatnim nie żartuję, w zwykłej wersji nawet tego nie było, co tylko podkreśla, jak bardzo morderca, tło i wydarzenia z filmu do siebie nie pasują.
Na plus na pewno policzę obecność znanego z serii Evil Dead Bruce’a Campbella, która stanowi całkiem przyzwoity pretekst do obejrzenia filmu. Jeśli ktoś akurat wałkuje historię gatunku, albo szuka czegoś idealnie po środku skali ocen, Maniac Cop powinien przypaść mu do gustu. Ot, półtorej godziny niezobowiązującej rzezi, która może się podobać w zależności od tego, na co zwrócicie uwagę. Moja ocena: 3+.
Maniac Cop 2
Film rozpoczyna przypomnienie ostatniej sceny z wersji podstawowej pierwowzoru (bo rozszerzona kończyła się inaczej). Na tym etapie myślałem, że może ciąg dalszy będzie rozgrywał się bezpośrednio, jak to miało miejsce w przypadku oryginalnych Halloween i Halloween 2, ale nie, MC2 idzie swoją drogą, choć pojedynczymi drobiazgami będzie budził więcej skojarzeń.
Najzabawniejsze w tej odsłonie jest to, że pomimo dwójki w tytule oraz bezpośredniego nawiązania do pierwszej części można ją oglądać jako samodzielny film. Mało tego, dwójka wywiązuje się ze wszystkiego lepiej od poprzednika: rozwiązuje całkowicie wątki fabularne, wrzuca brutalniejsze zabójstwa i jest bardziej dynamiczna.
Na tym etapie naprawdę nie wiem, co więcej mógłbym napisać. W moich oczach Maniac Cop 2 to dobry slasher, w którym wszystkiego jest w sam raz i do tego dobrze wymieszane. Ciekawostką jest to, że ta odsłona mogłaby zakończyć cykl, ale po ostatniej scenie nie ma się pewności, dlaczego glina morderca miałby wrócić. Tak, czy siak, jeśli lubisz gatunek, MC2 jest dobrym reprezentantem. Moja ocena: 4.
Maniac Cop 3: Badge of Silence
Część, która jest tak bardzo zbędna, że aż ciężko to wyrazić.
Na dzień dobry robi mały retcon w zakończeniu dwójki, by potem olać sobie Cordella na zbyt długi czas w tym i tak dość krótkim filmie. W trakcie tegoż autentycznie odnosi się wrażenie, że do tytuł Maniac Cop doklejono do jakiegoś innego widowiska. Nie wiadomo, po kiego grzyba wskrzeszono Matta (pada tylko wzmianka, że nie byłoby to możliwe, gdyby sam nie chciał), ani czym się kierował odpowiedzialny za to koleś.
Z kolei wątek z żoną był chyba wzorowany na motywie z Bride of Frankenstein, ale zrealizowano go topornie i bez polotu, przez co jako oś fabuły w ogóle się nie sprawdza.
Jedynym powodem, dla którego można w ogóle rozważać oglądanie trzeciego MC, są morderstwa w wykonaniu Matta, ale może się okazać niewystarczający. Moja ocena: 2-.
Na koniec kilka ciekawostek. W 2008 ukazał się krótki film fanowski, będący swego rodzaju remake’iem… pierwszej sceny z pierwszego MC. Można go zobaczyć na Youtube, ale nie spodziewajcie się rewelacji. Następnie w 2015 ogłoszono prace nad pełnoprawnym remake’iem, którego premierę szacuje się na 2018. Czas pokaże, czy coś z tego wyjdzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz