Na ten tytuł natknąłem się przez czysty przypadek. Gadaliśmy ze znajomymi przez Discorda i kolega, który posiada pokaźny zbiór gier, postanowił odpalić The Longing. Nie pamiętam, co było motywacją, ale co tam. Dzięki niemu poznałem świetnego Carriona, więc kto wie, czy i tym razem coś fajnego nie miało wpaść w moje ręce. No i wpadło.
Gracz wciela się w rolę Shade’a – czarnej niczym cień istoty na usługach podziemnego króla. Władyka zamierza zasnąć, żeby odzyskać część swojej mocy. Naszym zadaniem jest obudzenie go za 400 dni. Właśnie w trakcie tego oczekiwania Cień zaczyna odczuwać tytułową tęsknotę / pragnienie czegoś więcej.
Gra posiada 5 zakończeń zależnych od tego, jak te 400 dni spożytkujemy. Tak, to jest 400 rzeczywistych dni, które są odliczane nawet, gdy wyłączymy komputer. Najprostszym sposobem jest… nie robić absolutnie nic. Uruchomić grę, pozwolić zasnąć królowi i wrócić do niej za 400 dni. Tylko że w takim wariancie umyka nam cała gra. Nie żeby była jakaś ogromna, ale nie doświadczycie nawet tego, co ma do zaoferowania.
Podstawową rzeczą, jaką można robić w oczekiwaniu na przebudzenie, jest zwiedzanie. Do dyspozycji mamy podziemny pałac, jaskinie, pozostałości po kopalni i parę innych miejsc wartych odkrycia. Tutaj trzeba podkreślić, że Shade’owi absolutnie nigdzie się nie spieszy. Więc jeśli kazaliście mu dreptać na drugi koniec mapy, to macie do wyboru: towarzyszyć mu w długiej podróży, słuchać bardzo klimaciarskiej muzyki i czytać jego przemyślenia na temat sytuacji lub jego snów, albo zamknąć grę i odpalić ją za jakiś czas, licząc, że bohater jest już na miejscu. Przy czym nie ma potrzeby pilnowania Cienia co do minuty, koleś będzie cierpliwie czekał, aż do niego wrócimy. Najpierw na stojąco, potem sobie siądzie, a jeśli nas wciąż nie będzie, zaśnie. Niektóre z miejsc nie będą od razu dostępne. Np. jedne z drzwi prowadzących do wyższych sekcji otwierają się 2 godziny. Jedna półka skalna staje się dostępna dopiero wtedy, gdy do dziury przy niej spłynie odpowiednia ilość wody (co zajmuje 30 dni).
Oprócz łażenia w tę i z powrotem możemy zrobić parę rzeczy dla zabicia czasu. Niektóre tunele (w tym powiększające nasze mieszkanko) musimy wykopać sami. Jeśli chcecie bawić się w malarza, musicie znaleźć barwniki i papier. Dla lepszego snu można wybudować łóżko. Do tego można pozbierać różne drobiazgi, np. kryształy do oświetlenia, dywany do mieszkania, zasłony, grzybki do rozpoczęcia własnej uprawy i książki do swojej biblioteczki. Sztuczka polega na tym, że im lepiej wyposażone mieszkanie, tym szybciej leci w nim czas, np. z każdą naszą sekundą w grze mija 12. Dla równowagi – w jaskiniach znajduje się miejsce, w którym czas w ogóle nie płynie.
Motywacją do wyboru zakończenia powinny być przemyślenia Cienia dotyczące otaczającego go świata oraz tego, gdzie chciałby się znaleźć. Choć przyznam, że pomimo ich prostoty, potrafią skołować. Miałem już upatrzone, co chcę zrobić i generalnie wszystkie inne wskazówki potwierdzały moją teorię, że tego właśnie chce Shade, a w kluczowym momencie typek wyjeżdża mi z tekstem, że może lepiej nie sprzeciwiać się woli króla… Z drugiej strony ciężko się z nim nie zgodzić, gdyż zaraz za drzwiami jego norki siedzi sobie właśnie ten potężny, kamienny lord, a skutki naszej decyzji w jego obliczu podpowiada nam wyobraźnia. Tu tkwi siła opowiadanej historii – pomimo tak nietypowych okoliczności zaczynamy zżywać się z Shadem i rozumieć jego samotność. Decyzja o tym, jak ją zakończyć jest o tyle trudniejsza, że nie wiadomo, na jaki komentarz traficie. Są tam chwile, w których przebłyskuje optymizm, a są takie, że ma się ochotę rzucić w otchłań i zakończyć oczekiwanie na własnych warunkach.
Grafika jest ręcznie rysowana i odpowiednio szczegółowa. Co najważniejsze, doskonale współtworzy atmosferę i za pomocą bardzo prostych zabiegów potrafi wywołać w nas współczucie lub sprawić, że ciarki będą chodzić po plecach. Niestety, przez wzgląd na zastosowaną paletę barw nawet rozjaśnienie ekranu za pomocą dostępnej w grze opcji nie zawsze pomaga. Animacja pomimo płynności lubi się przyciąć w momencie, gdy Cieniowi zdarza się odwrócić, żeby zacząć iść po schodach lub gdy przerywamy jedną czynność (np. chód) na rzecz innej (np. podniesienie przedmiotu z ziemi).
Do muzyki, ani reszty udźwiękowienia nie mam się jak przyczepić. Ba, to ostatnie pozwala lepiej zarządzać czasem w grze. Jak np. usłyszycie, że odgłos kroków lub walenia kilofa ucichły (zakładając, że aplikacja działa w tle), będzie wiadomo, że trzeba na moment wrócić i kazać Shade’owi zrobić coś innego.
Największą bolączką jest to, że jeśli zebrać do kupy wszystko, co da się zrobić w te 400 dni, to tak naprawdę niewiele tego będzie. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę rozmiar dostępnego terytorium. Zdaję sobie sprawę, że to nie Terraria, ale w takiej sytuacji ciężko nie posądzać autorów o lenistwo, bo samego łażenia w The Longing jest najwięcej. Może nie byłoby w tym nic takiego, gdyby nie to, że gra nachalnie informuje nas, że jest jednorazowym doświadczeniem (spokojnie, po skończeniu i odczekaniu bodajże 10 minut restartuje się), a jak na walking symulator (w pewnym sensie) ma niewiele fabuły.
Na koniec warto dodać, że o ile The Longing jest ciekawym pomysłem i z dobrą (w dużej mierze) realizacją, o tyle nie jest to pozycja dla każdego. Mało tego, jest tak specyficzna, że w zasadzie ciężko mi powiedzieć, komu mógłbym ją polecić. Nie jest to tak do końca gra, gdyż nie ma tu przegranej, a każde zakończenie jest konsekwencją naszego wyboru. Mnie zaangażowała na tyle, że byłem zdeterminowany pomóc Cieniowi w realizacji jednego z jego marzeń/snów. Planowałem kolejność działań i starałem się odkryć wszystko, co ma do zaoferowania podziemny świat. Moja ocena: 4.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz