Do tej pory nie kojarzyłem żadnego horroru/slashera związanego ze Świętem Dziękczynienia. W zeszłym roku nie dość, że takowy wyszedł, to jeszcze był powszechnie chwalony. Do rzekomych pochwał podchodziłem dość sceptycznie, ale odpuścić sobie seansu nie mogłem.
Historia zaczyna się na styku święta i black friday, gdy tłum wpuszczony o północy do sklepu dokonuje swoim dzikim zachowaniem takiej jatki, że Shaun of the Dead by się nie powstydził. Rok później osoby, które ją przeżyły, otrzymują nagranie sugerujące, iż ktoś zaprasza je na „specjalną” kolację z okazji tego święta. Zaraz potem zaczynają padać trupy.
Thanksgiving podobało mi się bardziej niż powinno. W tym filmie nie ma absolutnie niczego odkrywczego, nowego, tylko rzemieślnicza robota. Zobaczycie tu sceny i pomysły przywodzące na myśl serie typu Scream, I Know What You Did Last Summer i Halloween. Ba, znajdzie się nawet miejsce na coś rodem z Texas Chainsaw Massacre. W przypadku wtórności niektórzy próbują udziwnionej tematyki, żenującego humoru lub innych sztuczek, byle tylko wyróżnić się z tłumu. Autorzy Thanksgiving stawiają na poważne podejście w obrębie slasherowej konwencji i nierobienie z widza kretyna. Dzięki temu można poczuć odrobinę strachu, wciągnąć się w śledztwo bohaterów (widz może prowadzić swoje – ogranicza się to co prawda do trzech podejrzanych, ale faktycznie gdzieś w drugiej połowie seansu jest scena pomagająca podjąć decyzję), czerpać radość z jatki i nawet przymrużyć oko na głupie, lecz nie skrajnie dowcipy. Jako ciekawostkę w obsadzie wymienię obecność Patricka Dempseya, który chyba na dobre oswoił się z gatunkiem, gdyż nie jest to jego pierwszy slahser (grał też w Scream 3).
Zabójstwa są dość kreatywne i nie ograniczają się tylko do sikającej krwi oraz wbijania noża. Zrywana skóra, odcinanie różnych części, pieczenie żywcem, wywlekanie flaków – trochę tego dali i jest na co popatrzeć. Na tle tych najbardziej efekciarskich zabójstw dość groteskowo wypada wspomniana wcześniej scena z black friday z tłumem tratującym kilka osób na początku filmu. Wręcz do tego stopnia, że autentycznie wahałem się, czy oglądam wariację na temat Scary Movie, czy raczej Dawn of the Dead. Dopiero przeskok o rok do przodu rozwiewa tę wątpliwość.
Gdyby podsumować Thanksgiving kilkoma słowami, nazwałbym go jednocześnie współczesnym, jak i staroszkolnym slasherem. Jest wariat z siekierą, motyw zemsty, odpowiednia liczba trupów, przyzwoite tempo akcji i parę niespodzianek w obsadzie dla osób oglądających współczesne seriale. Trochę kręciłem nosem na otwarciu filmu oraz ujawnieniu mordercy (nie że źle odgadłem, ale ostatnia informacja jest jakoś mało satysfakcjonująca), lecz z seansu jestem zadowolony i polecam film każdemu fanowi gatunku. Moja ocena: 5-.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz