niedziela, 29 grudnia 2024

It’s a Wonderful Knife

Jest taki klasyk około świąteczny pt. It’s a Wonderful Life. Opowiada historię faceta, który zamierza popełnić samobójstwo, ale dostaje unikalną okazję spojrzenia na świat bez niego. W przypadku opisywanego tu film ktoś wpadł na pomysł, by powiązać tę opowieść ze slasherem. Niestety, nie ma co się nastawiać na przebłysk geniuszu, bo poza jednym szczegółem ten film to straszny szrot.

Zamaskowany morderca uderza już od pierwszych minut niczym Ghostface w pierwszym Krzyku. Zresztą sam kostium też w pokrętny sposób kojarzy się ze Scream, choć raczej z serialem (z pierwszymi dwoma sezonami, w których nie mieli pozwolenia na maskę Ghostface’a i zrobili własną) może trochę wymieszanym z kostiumem z Vidocq. I żeby było śmieszniej ten wątek kończy się gwałtownie po… 15 minutach. Rok później główna bohaterka ma depresję i chciałaby się w ogóle nie urodzić. Siła wyższa połowicznie spełnia to życzenie – rzuca ją w rzeczywistość, w której faktycznie nie przyszła na świat. Podczas gdy dziewczyna próbuje rozwiązać zagadkę całego zajścia, w tym świecie morderca szaleje na dobre… tak przynajmniej wynika z opowieści postaci pobocznych, bo widz widzi może ze 2 próby zabicia bohaterki. Do tego nędzne. Lwią część tego segmentu wypełnia na zmianę bieganie od postaci do postaci i porównywanie obu rzeczywistości oraz depresyjne snucie się między tymi nagłymi zrywami. Finałowa konfrontacja wypada nieco lepiej, a autorzy próbują wrzucić jeszcze ze dwa zwroty akcji. Z czego jeden nawet niezły, lecz jak tylko się po nim otrząśniecie, to drugi przewidzicie. Morderca zostaje powstrzymany po raz kolejny, laska wraca do siebie i żyli długo i szczęśliwie. Wszyscy oprócz widza.

Dawno nie widziałem pomysłu, który tak bardzo nie pasuje do slashera. Już więcej sensu miał kiczowaty Winnie-the-Pooh: Blood and Honey. Nic nie obchodziły mnie losy bohaterów, wątki poboczne, ani nawet nagła zmiana orientacji seksualnej naszej final girl. W tym filmie są dosłownie dwie zalety: pierwsze pokonanie mordercy i pierwszy zwrot akcji w finale. Morderstwa i pościgi są nudne, krwi leje się mało, zaś postacie mają tyle charyzmy, co betonowy kloc (nie ubliżając klocowi). Nie polecam nikomu. Moja ocena: 1+.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz