czwartek, 1 grudnia 2011

Batman: Arkham City

Jestem zły... Wręcz wściekły. Nie no, takiego wkurwa z powodu jakości portu dawno nie miałem, ale po kolei.

Akcja gry ma miejsce jakiś czas po wydarzeniach z Arkham Asylum. Wszystkich więźniów tego ośrodka oraz Blackgate przeniesiono do starych slumsów Gotham, a cały obszar nazwano Arkham City. Temu przedsięwzięciu sprzeciwia się Bruce Wayne, który ostatnimi czasy zaczął bawić się w lokalnego polityka. W trakcie jego przemówienia przed bramami Arkham zostaje aresztowany i wtrącony do środka. Okazuje się, że głównym pomysłodawcą i realizatorem całego zajścia jest jeden z wrogów Batmana – dr Hugo Strange, który jako jeden z nielicznych zna prawdziwą tożsamość mrocznego rycerza. Bruce nie poddaje się, bardzo szybko ucieka strażnikom i wykorzystuje jeden z lokalnych nadajników, by skontaktować się z Alfredem. Ten podsyła paczkę z bat-wyposażeniem. Wayne przebiera się na szybkiego i rusza w noc, by dowiedzieć się przyczyny powstania Arkham City oraz rozwiązać zagadkę tajemniczego Protokołu 10, o którym Strange cały czas informuje przez lokalny radiowęzeł. W tym samym czasie na terenie więziennego miasta grasuje Catwoman, która postanawia skorzystać z całego zamieszania i wzbogacić się kosztem takich osobistości jak Two-Face, czy wspomniany Strange.

Od strony fabularno-klimaciarskiej jest tak samo, jak w poprzedniej grze – zajefajnie. Zarówno tworzony klimat, jak i opowiadana historia spodobają się w pierwszej kolejności miłośnikom komiksów oraz The Animated Series. Zwolennicy wizji Nolana mogą się zniechęcić. Podobnie jak w Arkham Asylum, tak i tutaj za każdym razem gdy będziemy blisko realizacji jakiegoś głównego celu, coś nam przeszkodzi/każe gonić dalej za tym samym. Z jednej strony wydłuża to zabawę, z drugiej może męczyć, bo pod kątem fabularnym nie odczuwa się postępu. Całość powinno wynagrodzić zakończenie, po którym naprawdę zastanawiałem się, czy to aby na pewno tak ma się skończyć.

Eksploracja pierwszego Arkham była prowadzona praktycznie liniowo (jeśli nie liczyć momentu przed ostatecznym starciem, kiedy to wyposażeni w komplet gadżetów mogliśmy poszukać wszystkich riddlerowych pierdół). W drugiej grze od samego początku mamy dostęp do całego obszaru. Z tymże muszę ostudzić wszystkich domorosłych wielbicieli eksploracji wirtualnych światów: 3/4 zagadek Riddlera będziemy mogli rozwiązać po jakichś 2/3 (może nawet później) gry, kiedy to otrzymamy opcję korzystania z co bardziej wymyślnych zabawek. Tych ostatnich trochę przybyło, więc i stopień złożoności wyzwań zielonego wariata wzrósł. Sama liczba wyzwań i trofeów jest przeogromna (w sumie 440). Do tego nie wszystkie przeznaczone są dla Batmana, na część z nich wyłączność ma Catwoman (o czym Zagadka raczy nas poinformować).

Tutaj dochodzimy do kwestii, która powodowała wiele kontrowersji – postać Kobiety Kot jako online pass dołączony do kopii sklepowych. Wszystkich oburzonych tym obrotem sprawy mogę uspokoić. Jeżeli zamierzacie skupić się TYLKO na głównej fabule i zadaniach pobocznych (o których za chwilę), to postać Seliny pojawia się dosłownie w czterech kilkuminutowych sekwencjach, które są tak skonstruowane, że równie dobrze mogłyby być przerywnikami. Ergo, jeśli kupujecie używaną grę i gracie dla fabuły, praktycznie nic nie tracicie. Jeżeli zaś chcecie zdobyć wszystkie znajdźki, ukończyć wszystkie wyzwania, to postać panny Kyle jest niezbędna.

Wspomniałem o pobocznych zadaniach. W AA były one częścią głównego wątku (uratuj policjantów, obroń kogoś tam, rozpraw się z pozostałymi super łotrami). Tutaj poza takimi scenami występuje wiele zadań, które mogą zacząć się gdzieś po drodze, ale na pewno się nie skończą (nie wspominając o tych, do których musimy ruszyć tyłek, by je zainicjować). Zdecydowanie urozmaica to rozgrywkę oraz stwarza multum okazji do wprowadzenia kolejnych postaci z uniwersum DC.

Arkham City robi wrażenie swoją wielkością oraz projektem. Teren jest naprawdę spory, a do tego dopracowany do najmniejszego piksela. Żeby ogarnąć wszystkie wnętrza, zaułki i przejścia, trzeba się trochę nabiegać/naszybować. Zrzuty ekranu nawet w połowie nie oddadzą złożoności tego miejsca, to trzeba zwiedzić samemu. A jeśli ktoś lubi szwendać się po zniszczonych miastach, albo ruinach tego, na czym wzniesiono to obecne, Arkham City na pewien czas stanie się jego domem.

Od strony dźwiękowej jest tak samo rewelacyjnie, jak w pierwszej grze. Drobną różnicą jest zatrudnienie Tary Strong do roli Harley Quinn (zamiast oryginalnej aktorki: Arleen Sorkin). Pani Strong podkładała wcześniej głos Batgirl w The Animated Series. Nie bardzo rozumiem, skąd te roszady, no ale cóż, ważne że jakościowo jest w porządku: różnicy prawie nie słychać, a i samej postaci Quinn jest w grze zbyt mało, żeby przywiązywać do tego jakąś większą wagę. Warto też wspomnieć o tym, iż AC jest pożegnaniem Marka Hamilla z rolą Jokera. Pozostaje tylko podziękować za tak wyśmienity performance oraz wrażenie, jakie robi.

Tyle względem ogólnych informacji. Czas na zrzędzenie i wyjaśnienie irytacji wymienionej we wstępie. Otóż obecnie PCtowy port jest jednym z najpaskudniejszych na rynku. Szlag człowieka trafia, gdy sobie pomyśli, jak chamsko został potraktowany. Na pierwszy ogień niech pójdzie chryja związana premierą. Najpierw przesunięto nam ją o miesiąc w stosunku do wersji konsolowej. Tłumaczono to tym, że potrzebne są dodatkowe testy, gdyż grafika nie sprawuje się tak, jakby sobie tego studio życzyło. No dobra, trzeba przełknąć gorzką pigułę i czekać. Gdy do premiery brakowało dnia-dwóch, ogłoszono kolejną obsuwę – tygodniową. W tym momencie PCiarzy krew już zalewała, bo zamiast oficjalnych wyjaśnień dostali tylko informację, że całe studio... udało się na urlop. Dodatkowym powodem do wściekania się była sprawa z Origin – tam Batman miał być dostępny za POŁOWĘ steamowej ceny. Żeby było jeszcze weselej, niezależnie od tego, gdzie ludzie kupili grę (Steam, Origin, Retail), musieli stawić czoła zabezpieczeniom w postaci SecuROMu z limitem aktywacji oraz Games for Windows Live. Przemilczę już brak możliwości pre-downloadu, która zazwyczaj na Steamie istnieje...

Gdy gra już wyszła, pierwsze co się okazało, to że studio Rocksteady bezczelnie kłamało nt. jakości grafiki, jakiej Batman miał dostarczyć przy użyciu DirectX 11. Różnica między 9 a 11 dupy nie urywa, przyprawia wręcz o zgrzytanie zębów, gdyż wersja z DX11 jest niestabilna i powoduje największą liczbę crashów. Nie żeby dziewiątka była lepsza. Gra sama w sobie wygląda lepiej od Arkham Asylum, ale optymalizacja to słowo, które pominięto przy tworzeniu Arkham City, kótre potrafi spowolnić, albo ciąć w naprawdę losowych momentach (zazwyczaj tych najmniej odpowiednich), albo wywalić się na pulpit z powodu memory leaków, czy błędów grafiki (najczęściej w trakcie przerywników lub spowolnionych animacji). Niektórzy nawet przez intro nie mogą przebrnąć. Co ja gadam, do wyboru slotu rozgrywki dociera się co trzecie podejście. Tu z kolei winien jest GFWL, który przy każdym uruchomieniu sprawdza dostępność DLC. 2 na 3 próby kończą się crashem. Oczywiście nie każdy gracz doświadczył tego wszystkiego, ale grupa ludzi z tymi problemami jest na tyle duża, że trzeba o tym wspomnieć.

Kolejnym niePCtowym zagraniem jest obsługa myszy. W aplikacji brak ustawienia czułości gryzonia. Jeśli chcecie ją zmienić, nie obejdzie się bez szybkiego wyszukiwania informacji w internecie i grzebania w pliku konfiguracyjnym. Ma to niebanalne znaczenie przy szybowaniu przez wyzwania (które porównano do niesławnych przelotów przez pierścienie z Supermana na Nintendo 64, zaś tekst Augmented Reality Training Failed do tej pory prześladuje PCtowców  w ich koszmarach) lub kontrolowaniu batarangu. Bez ingerencji w configu obsługa myszą w trakcie tych sekwencji jest cholernie toporna i nieprecyzyjna, szykujcie się na dziesiątki powtórek.

Jeżeli brać pod uwagę tylko zawartość merytoryczną tej gry, to jest to produkt na 5 – godny następca Arkham Asylum, rozwijający jego wszystkie pomysły. Natomiast gdyby miał ocenić wyłącznie jakość samego portu, to obecnie dałbym 3-, a i to z dobroci serca. Póki co wersji PCtowej Batmana lepiej nie brać. Poczekajcie na tańsze reedycje, może jakąś GOTY, albo przynajmniej przyzwoity zestaw łatek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz