wtorek, 13 grudnia 2011

Stieg Larsson – Dziewczyna, która igrała z ogniem

Drugi tom trylogii Millennium. Tym razem pierwsze skrzypce gra Lisbeth Salander, znana z poprzedniej książki genialna researcherka. Dziewczyna zostaje wplątana w morderstwo dziennikarza i jego partnerki, którzy zamierzali ujawnić za pomocą książki i artykułu ogromną siatkę przestępców zajmujących się traffickingiem. Na liście klientów owej grupy znajdowało się wiele osób pracujących w wymiarze sprawiedliwości – publikacja ich nazwisk wywołałaby skandal. Poza policją Lisbeth jest też ścigana przez własną, kryjącą wiele tajemnic przeszłość. Mikael Blomkvist nie wierzy w winę Salander i postanawia rozwiązać zagadkę na własną rękę.

Pierwszy tom Millennium można czytać jako pojedynczą książkę, taki single-shot, bo zakończenie nie sugeruje dalszego ciągu. Dziewczyny, która igrała z ogniem nie da się tak potraktować, trzeba znać Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet, a zakończenie zostawia nas w takim miejscu, że od razu sięga się po trzecią część. Co do samej lektury – jest trochę nierówna. Znowu mamy (tym razem 200 z 700 stron) długie budowanie fundamentów pod przyszłe wydarzenia. Potem akcja przyspiesza, by przez ostatnie 100 stron wręcz pędzić na złamanie karku. Książka ma odczuwalnie cięższą atmosferę od swojej poprzedniczki, jednak czyta się ją równie dobrze. Moja ocena: 4.

Jeżeli zaś chodzi o adaptację, to jest zwyczajnie kiepska. Przy okazji wycinania wątków pobocznych, pozbyto się sporej ilości informacji pozwalających zrozumieć pewne wydarzenia. Przez taki zabieg ktoś, kto nie czytał książek, może poczuć się zagubiony, bo wersja podstawowa filmu nie czeka na to, aż widz ogarnie poszczególne sceny, tylko leci przed siebie. Nie mam pojęcia, jak się ma do tego wersja rozszerzona. Nie bardzo rozumiem, dlaczego też zmieniono nacisk na to jak przebiega akcja. Przez większość książki obserwujemy przede wszystkim policyjne dochodzenie, do którego swoje 3 grosze dorzuca Milton Security (tutaj policja pojawia się TYLKO w rozmowach z głównymi bohaterami oraz w TV, zaś wątek firmy Armanskiego został kompletnie pominięty). Film zaś koncentruje się przede wszystkim na Mikaelu i, w stopniu mniejszym niż literacka wersja, Lisbeth. Żeby jeszcze było jeszcze dziwniej, sceny wspomnień niektórych postaci z książki zostały pokazane w filmie jako te budujące podstawę fabularną. Mógłbym tak jeszcze długo wymieniać, ale podsumuję to tylko stwierdzeniem: fabularny bałagan.

Jako film się nie sprawdza, a jako adaptacja jest jeszcze gorszy. Gdybym miał być uber wyrozumiały, to dałbym 3-, głównie ze względu na dobór aktorów (tak do starych postaci, jak i nowych) oraz świetną muzykę. Ocena dla ludzi mniej wyrozumiałych: 2. Jak ktoś polubił Noomi w roli Lisbeth, to i tak obejrzy. Pozostali niech potraktują film jako ciekawostkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz