Ten film jest reklamowany hasłem “You think you know the story.”. I faktycznie jest to dobrze dobrane hasło. Nie chodzi o to, że cała opowieść jest jakoś niesamowicie zagmatwana, czy głęboka. Po prostu do standardowego schematu grupki młodzików w domku w lesie twórcom udało się przyzwoicie dorobić 2gi, równoległy wątek z własnym zwrotem akcji.
Cabin skierowany jest do osób, które lubią zarówno kiczowate horrory, jak i klasykę gatunku. Mamy tu wszystkiego po trochu, klimat rodem z Friday the 13th i Evil Dead, groteskowe zestawienia świętowania jednej strony wydarzeń w trakcie gdy druga jest mordowana, smaczki nawiązujące do klasycznych potworów, demonów, a nawet filmów wykraczających poza gatunek horroru. Generalnie nie ma sensu wymieniać wszystkiego, bo to właśnie element zabawy: odgadywanie pochodzenia poszczególnych elementów filmu. Widowisko nie tylko nawiązuje, ale też parodiuje niektóre znane obrazy. Dialogi są lekkie i niewymuszone, a humor mimo iż niewyszukany, jest nienachalny.
Jak dla mnie Cabin in the Woods stanowi zgrabny balans między częścią humorystyczną, a tą próbującą straszyć. Pod tym względem przypomina Krzyk, choć niestety nie jest tak klarowny, a liczba przytaczanych nawiązań nadaje chaotycznego wydźwięku, jakby twórcy nie do końca wiedzieli, co chcą zrobić z własnym filmem. Mimo to bawiłem się na tyle dobrze, że na seansie co chwila dostawałem głupawki. Moja ocena: 4+.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz