Pisałem już o serialu, pisałem o pierwszej książce Martina, przyszła pora na RPGa osadzonego w uniwersum Pieśni lodu i ognia.
Fabuła rozpoczyna się jakiś czas przed książkową Grą o Tron, by później się z nią zrównać i biec równolegle do sceny w Sepcie Baelora. Naszymi bohaterami będą Mors Westford - warg i zaprzysiężony brat Nocnej Straży, oraz Alester Sarwyck - czerwony kapłan R'hllora. Obaj walczyli w rebelii Roberta Baratheona, obaj zostawili swoje dotychczasowe życie, gdy dobiegła końca. Mors od 15 lat przesiaduje na Murze, Alester zniknął z Westeros. Mors daje się wplątać w niebezpieczną rozgrywkę w momencie, gdy siły południa zaczynają mieszać się w sprawy Straży, zaś Alester wraca do Westeros, by wziąć udział w pogrzebie swojego ojca. Szybko okazuje się, że Królestwo wcale o nich nie zapomniało i zamierza wykorzystać w tytułowej grze, a ich własna przeszłość wręcz pędzi na złamanie karku, by przypomnieć o sobie i ponownie skrzyżować ich ścieżki.
Scenariusz jest zdecydowanie najmocniejszą stroną tej gry. Zawiera mnóstwo pomniejszych zwrotów akcji, ciekawych wyborów oraz klimatu charakterystycznego dla pióra Martina. Ten ostatni przejawia się w naprawdę skurwiałej naturze wydarzeń oraz paskudnych konsekwencjach naszych decyzji. Z czterech zakończeń, które widziałem, jedno mógłbym próbować podciągnąć pod optymistyczne, a i to byłoby to nadużyciem. Nie znaczy to, że są złe, po prostu uprzedzam, że cała gra jest przygnębiająca. Jeśli zaś chodzi o to, czy wymagana jest znajomość pierwszej książki/sezonu serialu, to odpowiedź brzmi: lepiej znać. Owszem, wszystkie potrzebne informacje są podane w kodeksie i pozwalają się zorientować w podstawach uniwersum każdemu początkującemu, jednak w trakcie rozmów z postaciami padają odniesienia do kluczowych punktów fabularnych oryginału, które mogą zespoilować lekturę. Na deser mamy smaczki pokroju autoironicznego komentarza samego Martina, dotyczącego tempa pisania kolejnych tomów sagi.
Mechanika jest drugim powodem do zagrania. Mors i Alester to nie tylko 2 różne osoby, to także dwa zupełnie inne zestawy klas postaci. Podstawowymi klasami Morsa jest typowy tank (rycerz feudalny, broń jednoręczna + tarcza), DPS z dual wieldem (magnar) oraz DPS z bronią dwuręczną (błędny rycerz). Alester może z kolei obrać ścieżkę łucznika, najemnika lub tancerza wodnego. Każda z tych klas posiada swoje własne drzewo umiejętności oraz specjalizację zdobywaną w późniejszym etapie gry. Do tego każdy z panów posiada kolejne drzewko umiejętności związane ze swoją osobą. W przypadku Morsa, który jest wargiem – osobnikiem potrafiącym kontrolować umysł zwierzęcia, będzie to drzewko jego psa, modyfikujące możliwości czworonoga tak w walce, jak i poza nią. Z kolei Alester posiada zestaw umiejętności kapłana R'hllora, na który składa się przede wszystkim manipulacja ogniem, eksplozjami, jaki leczenie/wskrzeszanie. Oprócz drzewek dostajemy też zestawy podstawowych cech jak siła, zwinność, czy inteligencja; biegłości w rodzajach broni (obrażenia sieczne, kłujte i obuchowe) oraz pancerza (lekki, średni i ciężki); a na koniec wady i zalety. Z tymi ostatni wiąże się ciekawe rozwiązanie. Otóż niektóre wybory fabularne pozwalają na zdobycie nowych zalet.
Tak zmontowaną postać wrzucamy do walki i tam będziemy mogli ocenić, na ile nasza koncepcja się sprawdza. Same starcia są, jak przystało na RPGa starej szkoły, czysto taktyczne (no może w przypadku łucznika jest trochę biegania). Pauza nie jest pełna, ale spowalnia akcję na tyle, by na spokojnie móc zakolejkować rozkazy u naszych bohaterów. Gra pozwala na noszenie 2óch zestawów broni, co przekłada się na kombinowanie typów obrażeń (a bez tego nie da się efektywnie walczyć). Zmiana zestawu odbywa się natychmiastowo po naciśnięciu odpowiedniego klawisza.
Ostatnią zaletą jest część dźwiękowa. Muzyka jest świetnie dopasowana do ponurych wydarzeń gry. Niektóre motywy (w tym przewodni) zapożyczono z serialu produkcji HBO. Podobnie sprawa ma się z głosami – kilku aktorów powraca w swoich rolach znanych z małego ekranu. W przypadku pozostałych osób podkładających głos – jest ok, choć zdecydowanie dupy nie urywa.
Niestety cała reszta nie wygląda już tak różowo, niezależnie od nastroju opowieści. W pierwszej kolejności ponarzekam na eksplorację. Owszem – jakaś jest. Wykorzystuje także elementy mechaniki postaci. W przypadku Morsa i jego przejmowania kontroli nad psem będzie to ganianie za zapachami tak z wątku głównego, jak i pobocznych – prowadzących do skrytek. Jest to także swego rodzaju tryb skradankowy, w którym możemy eliminować pojedynczych strażników/wrogów, rzucając się im do gardła. Alester w specjalnie oznaczonych miejscach może wzniecić płomień wskazujący na ukryty przełącznik lub schowek. Jednakże tu kończą się zalety. Odwiedzane miejsca są dosyć małe, co razi zwłaszcza po zestawieniu wizji z gry np. z tą z serialu. Nawet lasy to tylko nieco większe labirynty.
Kolejną rzeczą, która mnie mierzi, to jak brzydka ta gra potrafi być. Fajnie, że tekstury ekwipunku starają się oddawać np. zużycie sprzętu (wiele pancerzy i tarcz jest porysowane, płaszcze podarte itd.). Zwłaszcza, że w kwestii ilości tego ostatniego gra jest bardzo stonowana (nie spodziewajcie się ton znajdziek znanych z co bardziej efekciarskich tytułów). Otoczenie ma niewiele szczegółów, jego tekstury są w niskiej rozdzielczości, a modele postaci nie grzeszą różnorodnością (z wyjątkiem tych pierwszoplanowych oraz najbardziej rozpoznawalnych jak Cersei). Animacje są przeważnie płynne, choć nieco koślawe. Jednak najbardziej zaskakującą informacją w tym wszystkim jest fakt, że do tej maszkary użyto niemłodego już silnika z Unreal Tournament 3. Starsze gry wykorzystujące tę technologię wyglądały lepiej. O pomstę do nieba woła też optymalizacja, której nie poprawiono mimo kilku patchy. GoT potrafi przyciąć w kompletnie losowych momentach, a zwykłe rozmowy od czasu do czasu przypominają slideshow. Są też problemy z kamerą, która bardzo przeskakuje niezależnie od ustawienia czułości myszy.
Szlag też człowieka trafia z każdym kolejnym napotkanym bugiem. A mamy ich całą gamę: migoczące tekstury, przenikające się modele, blokowanie się postaci na różnych obiektach (przeważnie na ścianach, gdy sterowanie blokuje się i postać biegnie cały czas w ostatnim wybranym kierunku), czy wpadanie w pętlę dialogową (rozpoczynamy rozmowę, która po zakończeniu odpala się na nowo i tak w kółko – jedyny ratunek to zamknięcie gry metodą alt+F4). Wkurwa wieńczy liczba aktywacji wersji pudełkowej, całe 5 (liczba dezaktywacji też jest ograniczona: 10)!
Komputerowa Gra o Tron stanowi świetny wstęp (minus spoilery) do uniwersum dla wszystkich nowicjuszy, ciekawe uzupełnienie dla tych, którzy już coś wiedzą (Martin sugerował też, że może nawiąże do wydarzeń z gry w kolejnych książkach) oraz zwyczajnie dobrą przygodę dla wszystkich wielbicieli RPGów. Niestety jeśli nie posiadasz dużej dozy wyrozumiałości, a dobry scenariusz to dla ciebie mało – odpuść sobie. Moja ocena to 3-, a i to głównie przez wzgląd na samą opowieść i walkę. Jeżeli już się decydujecie zawziąć i przejść ten tytuł, poczekajcie do jakiejś promocji, np. na Steamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz