Skończył się właśnie pierwszy sezon nowej produkcji HBO bazującej na kisążce George’a R. R. Martina. Najogólniej rzecz ujmując opowiadana historia dotyczy siedmiu rodów walczących o władzę nad krainą Westeros. Mamy więc doskonałe tło do pokazania intryg, zdrad, sojuszy, bitew, a wszystko to przyprawione uczuciami, wiarą, mitologią i polane sosem fantasy.
Ogólne wrażenia? Pozytywne. Otrzymujemy dobrej jakości serial, ciekawy wizualnie, świetnie zagrany i bardzo dobrze udźwiękowiony (muzyka z czołówki serialu non-stop chodzi mi po głowie i raczej nieprędko przestanie). Najfajniejszy jest w tym wszystkim klimat. Nic nie jest oczywiste, czarno-biały podział okazuje się zbyt wąski, a ci uważani przez widza za ‘dobrych’ wcale nie muszą przeżyć. Jak na serial od HBO przystało, przedstawione wydarzenia traktują widza poważnie – nie ma ugrzecznień obniżających kategorię wiekową. Wiele dialogów jest podkreślonych bluzgami (bez nadużyć), w seksie nie ma poprawnej politycznie pruderyjności, a gdy sytuacja tego wymaga – krew leje się, aż miło. Do wad zaliczyłbym to, że niektóre scenki są przegadane, a kilka wątków się wlecze (z tymże to akurat wynika z osobistych preferencji, prawdopodobnie pozostałym widzom może się wlec to, co mnie przypadło do gustu).
Przyznaję się, że książek nie czytałem, aczkolwiek z czasem pewnie nadrobię zaległości. Póki co wystawiam ocenę serialowi samemu w sobie, nie adaptacji. Ode mnie mocne 4.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz