środa, 8 maja 2013

Orson Scott Card – Gra Endera

W świecie przyszłości ludzkość musi stawić czoła inwazji robali – owadopodobnych istot spoza układu słonecznego. Zamiast szkolenia dorosłych osób dowództwo decyduje się na rozpoczęcie go u dzieci w wieku kilku lat. Wybierane są te najinteligentniejsze, które swoje umiejętności rozwijają w serii gier. Ender Wiggin jest jednym z nich.

Pretekstem do lektury była dla mnie ekranizacja, której premiera planowana jest na listopad tego roku. Do niewątpliwych zalet książki należy język oraz tempo akcji (zwłaszcza, że 300 stron obejmuje tak pi razy drzwi 6 lat z życia Endera). Obie te rzeczy sprawiają, że przez treść czytelnik pędzi na złamanie karku. Doliczyłbym też pomysły na technologie oraz dość złożoną sytuację polityczno-militarno-społeczno-religijną, które nadają treści jakiejś głębi. Do wad – brak jakiegoś dodatkowego bodźca, który zaangażowałby mnie w opowieść. Przeczytałem tę książkę i... tak naprawdę nie rozumiem zachwytu nad nią. Może za późno się za nią wziąłem, może za dużo opowieści wchłonąłem w międzyczasie, a może to, że odgadłem najważniejszy zwrot akcji przed jego nastąpieniem zmniejszyło radość z lektury? Gra Endera to dobra książka, dobre s-f, ale gdybym miał coś komuś polecić w tym gatunku, to w pierwszej kolejności byłyby to Diuna, czy Hyperion. Moja ocena: 4.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz