Na początku nie wiedziałem, jak do tego podejść. Komiksowej wersji tego tytułu nie kojarzę (nie mam na myśli serii, która powstała, by uzupełnić serial). Nie mam pojęcia, czy zamierzano w ten sposób zrobić wariację nt. Titans, czy rzeczywiście adaptować Young Justice. Potraktowałem więc serial jako kolejną odsłonę animowanego uniwersum DC, bez odniesienia do komiksów.
Pomysł wyjściowy może na dzień dobry odrzucać. Otóż chodzi o drużynę podpiętą pod Justice League, składającą się z samych partnerów takich bohaterów jak Batman, czy Green Arrow. Wniosek nasuwa się sam: zrobić miniaturki znanych postaci i wrzucić do TV, a dzięki wiekowi postaci małolatom będzie łatwiej się odnaleźć. Zwłaszcza, że każdy z bohaterów ma odzwierciedlać inny, sławny pierwowzór: Robin (Dick Grayson) – Batman; Aqualad – Aquaman; Miss Martian – Martian Manhunter; Superboy – Superman; Artemis, Speedy/Red Arrow – Green Arrow; Kid Flash – Flash. Na szczęście okazało się, że młodsze modele nie są tylko kalkami swoich przełożonych. Mają własne ambicje, problemy, a zdobyte doświadczenie wykorzystują po swojemu. Poza tym ich wiek faktycznie gra rolę – dorastają, chcą być akceptowani, chcą dowieść swojej wartości. Pierwszy sezon robi mocne wrażenie swoją dojrzałością oraz złożonością, choć trzeba przyznać, że notoryczne powtarzanie przez głównych złych, że to nieważne, że bohaterowie ich powstrzymali, bo główny powód jakiejś akcji powiódł się, jest co najmniej monotonne.
Drugi sezon, podobnie jak w przypadku animowanej Justice League, dostał własny tytuł: Young Justice: Invasion. Co bardziej nietypowe, nie rozgrywa się bezpośrednio po pierwszym, tylko 5 lat później. Drużyna młodocianych podrosła, kilka osób odeszło, pojawiły się nowe twarze, niektórzy zmienili tożsamość (np. Dick Grayson jest już Nightwingiem, a nowym Robinem został Tim Drake). Namieszano w relacjach między nimi, ale, o dziwo, niespecjalnie przyśpieszono realizację master planu głównych przeciwników (serio? 5 lat i dalej go nie skończyli?). Niestety ten sezon cholernie się wlecze. Jest taki moment, w którym wszystkie pionki są na swoim miejscu, a autorzy dalej próbują mieszać i straszyć, co to będzie, jak plan zostanie zrealizowany. Przez to ostatnie końcówka nie potrafi sprostać oczekiwaniom i pomimo rozwiązania wszystkich wątków, widz nie odczuwa satysfakcji. Ostatnim prztyczkiem jest końcowy cliffhanger, który zaserwowano w finale. Mogło być ciekawie, skala konfliktu byłaby ogromna, ale nie – zapadła decyzja o zakończeniu serialu.
Całość okraszona jest fajnym aktorstwem, świetną animacją, dynamicznymi scenami akcji i niezłą muzyką. Niestety urwanie serialu oraz sposób prowadzenia wydarzeń w drugim sezonie potrafią zniechęcić, przez co moja ocena to: 3+. Bardziej wyrozumiałe osoby mogą pokusić się o podniesienie do 4.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz