środa, 11 grudnia 2013

Fright Night 2: New Blood

Na ten film trafiłem zupełnie przypadkowo, przeglądając półkę z DVD przy okazji świątecznych zakupów. Pierwszą myślą było: Cool, wydali sequel oryginału. Potem do mnie dotarło, że nie zgadza się tytuł i okładka. W takim razie trzeba nadrobić!

Po seansie entuzjazm zniknął. Po pierwsze ta dwójka w tytule jest myląca. Cała reszta jest z kolei niemiłosiernie głupia. Nie chodzi nawet o konwencję kina klasy B, bo tego to się wręcz oczekuje. Problem tkwi w pomyśle na fabułę. Autorzy wymyślili sobie, że wykorzystają postacie z remake’u z 2011. Ok – miałoby to ręce i nogi, zwłaszcza patrząc na dwójkę. Niestety akcja poprowadzona jest tak, jakby film z Colinem Farrellem w ogóle nie miał miejsca. Tak więc Charlie dalej zachowuje się jak oferma, Amy to nadal dziewica (nie wspominałbym o tym, gdyby nie fakt, że jest to "istotne" dla fabuły…), Ed to jeszcze większy dupek, Peter Vincent widzi ich po raz pierwszy w życiu, a z Jerry’ego zrobili Gerri – wampirzycę.

Sam pomysł na wampirzycę i jej plany – konwencja, można ją lubić, a jeśli nie, to nie ma po co siadać do seansu. Można też przymknąć oko na to, że wszystkie postacie grane są przez zupełnie innych aktorów (choć nie oszukujmy się, Davida Tennanta w roli Vincenta nie da się przebić) – film jest z rodzaju tych od razu wydawanych na DVD, więc można sobie gdybać na temat jego budżetu. Czego właśnie ni cholery nie ogarniam, to zignorowanie remake’u i wykorzystanie tych samych postaci. Jeżeli oglądacie ten film dla samego kiczu i tematyki, bez oglądania się na poprzednie odsłony, można pokusić się o ocenę 3. Ot, taki standardowo głupi, kiczowaty, krwawy, okraszony lekką dawką erotyki film o wampirach, w którym widać, że Jaime Murray (grająca właśnie Gerri) miała najwięcej zabawy ze swoją rolą i dla niej samej można pokusić się o oglądanie. Fani serii, którym nie podoba się idea nieuzasadnionego korzystania ze znanych postaci, mogą obniżyć ocenę do 2 (przy czym nadal postarałbym się zignorować ten fakt i obejrzał film dla Jaime).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz