James Rolfe, znany lepiej jako Angry Video Game Nerd, to człowiek zafascynowany kinematografią. Jego marzeniem było nakręcenie filmu. Co tu dużo gadać, udało się!
Nie będę wnikał tu w fabułę, gdyż jest niemal tak absurdalna, jak Jay and Silent Bob Strike Back. Wspomnę tylko o tym, że jej osią jest niesławna gra na Atari 2600 – E.T. oraz to, że bodaj ze 2 miliony egzemplarzy tejże zakopano na pustyni.
Zacznijmy od tego, że nie jest to film dla każdego. Ba, nawet ludzie, którzy lubią wyłącznie Nerda (z całego repertuaru strony Cinemassacre) mogą kręcić nosem. AVGNTM to film dla osób, które lubią tak narwańca w okularach, jak i resztę materiałów Jamesa. To film dla tych, którzy podzielają zamiłowanie do kiczu i fascynację Jamesa pewnymi konwencjami. To widowisko dla każdego, kogo nie odpycha poczucie humoru niskich lotów, a jakość efektów specjalnych nie jest wyznacznikiem jakości filmu.
Nie ma się co fochać. Fabuła jest strasznie głupia, efekty specjalne sztuczne, a twórcy nie kryją się z tym, kiedy korzystają z miniatur, czy kolesia w tandetnym kostiumie. Wszystko jest tu zamierzone i stanowi swego rodzaju hołd patentom pojawiającym się w kinematografii na przestrzeni lat. W momencie, gdy zabawkowy pojazd rozbija się o coś, wręcz oczekuje się, że wybuchnie przesadnym płomieniem. Gdy dwie postacie walczą, musi to być w jakimś iście kretyńskim miejscu, jak rusztowanie. Natomiast główny antagonista będzie podążał śladami takich geniuszów zła, jak Dr Evil.
A to jeszcze nie koniec atrakcji. Cały seans napakowany jest smaczkami nawiązującymi do popkultury, filmików Rolfe’a, czy wreszcie w postaci występów gościnnych mniej lub bardziej znanych osobistości internetowych. No i muzyka… dacie wiarę, że za ścieżkę dźwiękową odpowiedzialny jest Bear McCreary? Tak, ten sam, który robił muzykę do Battlestar Galactica Re-Imagined, Caprici, Black Sails, Defiance, Constantine (serial), The Walking Dead, czy nawet Marvel’s Agents of S.H.I.E.L.D. Jego wersja motywu przewodniego Nerda zwyczajnie wymiata.
Cieszę się, że Jamesowi udało się zrealizować taki projekt. Cieszę się też, że film trafił na gog.com. Na koniec cieszę się, że jego twórcy dostarczyli mi dwóch godzin niezobowiązującej, odstresowującej, lekkiej i bardzo specyficznej rozrywki. Moja ocena: 5.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz