czwartek, 4 lutego 2016

Doom 2: Hell on Earth

Jak już wiemy z zakończenia pierwszej gry, po powrocie na Ziemię czekała nas niemiła niespodzianka. Piekielne zastępy podbiły naszą planetę, a my musimy zrobić z tym porządek.

Doom 2 został zrobiony w myśl zasady: więcej tego samego z kilkoma dodatkami. Do naszego arsenału dodano tzw. super shotgun, który ma niezłego kopa, ale jego przeładowanie jest odczuwalnie dłuższe. Szeregi wrogów powiększono o kilka kreatur, z których najbardziej upierdliwym jest chyba archvile – potwór wywołujący eksplozję bezpośrednio pod nami oraz wskrzeszający zabitych sojuszników.

Muzyka towarzysząca rozwałce trzyma ten sam poziom, co poprzednio. Miejscami współtworzy ponury klimat, innym razem nadaje rytm naciskaniu spustu. Niestety, samo strzelanie nie sprawiało mi już takiej frajdy, jak poprzednio. Składa się na to kilka czynników.

Doom 2 jest strasznie nierównomierny. Na jednych poziomach potrafi zasypywać gracza chmarami wrogów, na innych świeci pustkami po odstrzeleniu kilku grup. Najgorzej wypadają lokacje naśladujące miasta. Wbrew zamierzeniom nie są jakoś specjalnie duże, przez co jeśli przeoczycie jakiś specyficzny punkt pozwalający przejść dalej, będzie się tułać po pustym poziomie. A to nie jedyny mankament. Żeby oddać sprawiedliwość podtytułowi gry, niektóre z odwiedzanych miejsc są iście piekielnie zaprojektowane. Problem taki, że ktoś wpadł na naprawdę durny pomysł zawarcia sekwencji pseudo platformowych oraz poruszania się po cienkich kładkach, będąc jednocześnie ostrzeliwanym rakietami. Należy pamiętać, iż w D2 wciąż nie ma swobodnego rozglądania się, więc jeśli sekwencja składa się z platform umieszczanych coraz niżej, utrudnia to manewrowanie, co często kończy się spadkiem w jakąś żrącą ciecz i rozpoczęciem od nowa. Podsumowaniem tych niedogodności jest walka z ostatnim bossem. W miejscu, z którego mamy strzelać w jego słaby punkt, jest to niemożliwe bez rozglądania. W związku z czym musimy zeskakiwać stamtąd, opuszczać ów słup na dół, po czym wjeżdżać na nim. W trakcie podróży, tuż przed końcem, istnieje jeden idealny moment na wystrzelenie pocisku. Czynność powtarzać do skutku i nie dać się zabić przez ciągle pojawiające się potwory.

Doom 2 okazał się dla mnie bardziej żmudny, niż go pamiętałem. To nadal dobra gra i warto jej spróbować, choćby po to, żeby się zetrzeć z nowymi przeciwnikami. Ale brakowało mi tego balansu między rzezią, a eksploracją, jakiej doświadczyłem w oryginale. Wręcz do tego stopnia, że dodatkowych poziomów zawartych w pakiecie Master Levels już nie ruszałem. Moja ocena: 4-.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz