„Starszy, mądrzejszy i jeszcze bardziej niebezpieczny mistrz asasynów Ezio Auditore da Firenze wyrusza na poszukiwania zaginionej biblioteki Altaïra. W niej być może znajduje się klucz do ostatecznego pokonania templariuszy. Ezia czeka jednak wstrząsające odkrycie. Biblioteka skrywa nie tylko tajemną wiedzę, ale także najbardziej zatrważający sekret, jaki może poznać świat; tajemnicę, którą templariusze pragną wykorzystać, by zawładnąć losami ludzkości. Drogę do biblioteki otwiera pięć kluczy. By je odnaleźć, Ezio musi udać się do niespokojnego Konstantynopola, gdzie rosnąca armia templariuszy grozi destabilizacją Imperium Osmańskiego. Podążając śladami swojego poprzednika, Altaïra, Ezio musi pokonać ich po raz ostatni. Stawka jest bowiem wyższa niż kiedykolwiek, a wyprawa, która rozpoczęła się jako pielgrzymka, staje się wyścigiem z czasem…”
Po słabej Tajemnej krucjacie nie miałem zbyt wielkich oczekiwań względem Objawień. Te, na szczęście, wypadły lepiej, ale zawierają sporo własnych problemów. Fabuła obejmuje trzon wydarzeń z komputerowych Revelations. Uzupełnia je o podróż do Masjafu, dodaje kilka drobiazgów od siebie i uwzględnia okres między grą, a Embers oraz same Embers. Bractwo potrafiło nawiązać do wątków pobocznych gry, natomiast Objawienia sprawiają wrażenie, że nawet główny motyw jest jakiś taki okrojony, o pobocznych (np. o budowaniu wpływów w Konstantynopolu) nie ma nawet słowa. W zamian otrzymujemy różne wersje wydarzeń znanych z gry. O ile w przypadku wyprawy po kwiaty, albo sztyletu z wiadomością sprawdziło się to dobrze, o tyle inne wyszły na tym słabiej. Nie mogłem znaleźć potwierdzenia, ale wydawało mi się, że miejsce ukrycia Jabłka z Bractwa jest zupełnie inne w grze. Nawet po odarciu książek z warstwy współczesnej ta zmiana nie ma sensu.
Tu dochodzimy do, moim zdaniem, największego problemu adaptacji. Brak warstwy współczesnej w poprzednich odsłonach dał wreszcie o sobie znać. Kolejne części gier powiązane były wątkiem Desmonda. Praktycznie każdy cliffhanger sprowadzał się do rzucenia gracza we współczesność, krótkiego dialogu i przywalenia napisami końcowymi. W związku z brakiem Desmonda w wersji pisanej, w dialogu z końca Revelations uczestniczy Ezio. Jest to o tyle słabe, że zapowiada sequel, ale nie wiadomo z czyim udziałem i dlaczego miałoby to obchodzić np. kogoś, kto ogranicza się tylko do książek z tego uniwersum. O ile wątek Auditore faktycznie domknięto, o tyle wspomniany dialog, a nawet epizody poświęcone Shao Jun dają poczucie urwanego zakończenia.
Osobną sprawą jest udział Altaïra. Jego rozdziały to tak naprawdę powtórka z rozrywki, gdyż te sceny były już w Tajemnej krucjacie. Mało tego, uwzględnienie ich wymaga dodatkowej interpretacji. W grze Desmond musiał synchronizować osobno wspomnienia obu przodków, żeby ustabilizować stan swojego umysłu. Teraz pytanie za 100 punktów. Czy intro pokazujące Ezio widzącego Altaïra – zjawę, to Desmond nie potrafiący rozdzielić (jeszcze) obu warstw wspomnień, czy może Ezio faktycznie widział swojego przodka w ten sposób? Wersja z barmanem brzmi bardziej prawdopodobnie, bo tej drugiej nie podparto żadnymi informacjami w grach, a motyw rozdzielenia pełnił istotną rolę. Niestety, jako że tej postaci w książkach nie ma, pozostaje druga teoria, która i tak jest naciągana, bo Ezio wcześniej niczego podobnego nie doświadczył.
Brak Animusa i współczesności odbija się w jeszcze inny sposób. W grach wszelkiego rodzaju współczesne wtrącenia tłumaczono właśnie bazą danych urządzenia oraz ujednoliceniem języka dla użytkownika. Po pozbyciu się technicznej gadki nie ma żadnego usprawiedliwienia, a osoby interesujące się historią będą okazyjnie zgrzytać zębami. Swoje trzy grosze dorzuca tłumaczenie nazywające podziemnie zbiorniki z wodą cysternami oraz używające formy Bajezid, której w języku polskim nie ma (no chyba że się mylę, ale wszelkie informacje, jakie udało mi się znaleźć, wskazywały, iż tej formie bliżej do czeskiego). Tyle dobrego, że uniknięto takiej liczby literówek, jaka towarzyszyła Tajemnej krucjacie.
Objawienia czyta się szybko i lepiej od Krucjaty. Niestety, bagaż problemów odziedziczony po poprzednikach oraz obranej konwencji nie pozwalał mi cieszyć się lekturą tak, jak to miało miejsce w przypadku Renesansu, czy Bractwa. Moja ocena: 3.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz