„Londyn, rok 1735. Haythama Kenwaya szkolono w posługiwaniu się mieczem, odkąd tylko był w stanie go unieść. Kiedy do jego rodzinnego domu wdzierają się uzbrojeni napastnicy, mordując mu ojca i uprowadzając siostrę, Haytham broni go w jedyny znany sobie sposób: zabija.
Straciwszy rodzinę trafia pod opiekę tajemniczego nauczyciela, który szkoli go na śmiertelnie groźnego zabójcę. Pałający żądzą zemsty Haytham rusza szukać winnych, nie ufając nikomu i kwestionując wszystko, co dotąd mu wpojono.
Pośród spisków i zdrad zostaje wciągnięty w odwieczne zmagania między asasynami i templariuszami.”
Od razu przyznam, iż ta część zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Tak – to nadal lekkie i niezobowiązujące czytadło. Tyle że tym razem dotyczy jednej z ciekawszych postaci w uniwersum AC: Haythama Kenwaya. Zamiast trzymać się fabuły Assassin’s Creed 3, Porzuceni opowiadają o życiu Haythama, od momentu, gdy jego ojciec Edward zaczął go szkolić, po pojedynek z Connorem. Zawarcie tylu wydarzeń, których nie było w grze i do tego z perspektywy Haythama wyszło bardzo dobrze i stanowi praktycznie obowiązkową pozycję dla wszystkich fanboyów tego Kenwaya. Może się okazać, iż ujrzycie bohatera w innym świetle.
Żeby nie było za różowo, muszę ponarzekać. Tradycyjnie dla wydawcy, książka zawiera literówki, choć z dotychczasowo przeczytanych przeze mnie odsłon literackich Assassin’s Creed, Porzuceni mają ich najmniej. Dobór okładki jest dyskusyjny. Ja rozumiem nawiązanie do wydanego w tym samym czasie AC3, ale Connora jest zbyt mało, by był twarzą reklamującą tę powieść. Akcja im bliżej końca, tym bardziej skacze sobie od wydarzenia do wydarzenia. Niby można to usprawiedliwić formą pamiętnika, ale gdy w trakcie przejścia z jednej strony na drugą w opowieści upływają np. dwa lata, ciężko nie zadać sobie pytania: Co się stało w międzyczasie?
Największe problemy pojawiają się w fabule. Po pierwsze: Porzuceni jawnie ignorują udział Haythama w wydarzeniach z AC: Rogue. Przez co jego „znajomość” z Achillesem w ogóle nie istnieje. Jeśli jednak nie graliście w gry z tej serii i skupiacie się tylko na książkach, nie zwrócicie na to uwagi, zwłaszcza, że powieści związanej z Rogue nie ma. Drugim jest cały wątek związany z artefaktem prekursorów. Tu też można dopowiadać sobie o wpływie, jaki miała jego otoczka na Haythama, ale zakończenia jako takiego nie uświadczycie, gdyż to w oryginale (AC3) było związane z warstwą współczesną, której tutaj tradycyjnie brakuje.
Niemniej jednak Porzuconych czytało mi się naprawdę dobrze, przez wiele rozdziałów leci się jednym tchem. Jeśli poprzednie książki podobały się wam, albo jesteście fanami Haythama Kenwaya, Porzuceni są zdecydowanie dla was. Moja ocena: 4.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz