niedziela, 22 lipca 2018

Agents of S.H.I.E.L.D. – Season 2

W tym sezonie panuje straszny bałagan. Najpierw resztki Tarczy pozbywają się resztek Hydry ze swoich szeregów. Następnie resztki Tarczy biorą się za łby z komórkami Hydry, które nie bawiły się w szpiegowanie. Do konfliktu dołączają INNE resztki Tarczy, twierdzące, że są prawdziwą Tarczą. Całości przygląda się armia USA, a między nimi wszystkimi przeciska się grupa stanowiąca zalążek Inhumans niezwiązanych z królewską rodziną i miastem na księżycu. Jakby tego było mało, oprócz starć w teraźniejszości autorzy fundują wycieczki w przeszłość, w których Peggy Carter wraz z oddziałem Dum Dum Dugana robi dokładnie to samo, co bohaterowie teraźniejsi.

Na papierze może to i wygląda ciekawie, ale na ekranie sprowadza się do ganiania w tę i z powrotem, z Wardem odbijającym się jak piłeczka ping pongowa między frakcjami. Motyw z prawdziwą Tarczą kojarzył mi się przede wszystkim z podobnym zabiegiem z serii Battlestar Galactica, gdy flota napotkała Pegasusa, tylko tutaj jest to rozwleczone przez wzgląd na obecność innych wątków i organizacji. Ironii temu wydarzeniu dodaje fakt, iż właśnie w tym sezonie w obsadzie pojawiają się Lucy Lawless oraz James Edward Olmos.

Oprócz zbyt wielu stron zmęczenie serią odczuwałem także z innych powodów. Po pierwsze: taniec Marvela wokół mutantów. Na tym etapie nie mieli praw do ekranizowania swoich serii o X-Men, więc poza pożyczeniem Quicksilvera i Scarlet Witch do Age of Ultron i dalej nie mogli nawet używać słowa mutant. W związku z tym non stop padają określenia gifted i enhanced. Po drugie z tego samego powodu rozpoczęto forsowanie Inhumans do MCU. To wręcz osobna kategoria problemów. Ekipa Black Bolta nijak nie jest w stanie zastąpić Xaviera i spółki, i nie chodzi o dobrane umiejętności, ale to już kwestia na osobną dyskusję. W związku z tym zaprezentowano nowy zestaw Inhumans, których wątki (enklawa rodem z wizji Magneto, wpisywanie na listę, prześladowanie, niepokoje społeczne) miały ich zbliżyć właśnie do mutantów i wypełnić lukę. W zasadzie gdyby nie próbowano tych osób na siłę wmieszać w realia X-Men pod przykrywką Inhumans, dałoby się zrobić coś mniej ograniczającego, zwłaszcza, że do dyspozycji mieli wiecznie niestabilnego emocjonalnie Calvina granego przez Kyle’a MacLachlana. Niestety, efektem końcowym jest grupa, która nie jest ani dziećmi atomu, ani przekonywującą wariacją eksperymentu Kree.

Na pocieszenie pozostają takie ciekawostki, jak powrót Deathloka, Lady Sif oraz to, że tym razem sezon obejmuje nie tylko konsekwencje poprzednich filmów, ale stanowi bezpośredni wstęp do Age of Ultron (końcówka dziewiętnastego odcinka). Szkoda tylko, że jako całość nie prezentuje się tak dobrze i zwyczajnie nuży. Nie jest tragicznie, ale i bez rewelacji. Moja ocena: 3-.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz