Isabellę nawiedzają straszliwe sny o przeszłości, której nie pamięta. Dostrzega w nich pewne miasto. Postanawia więc udać się wraz ze swoim narzeczonym do owego miasta, by rozwiązać zagadkę tak snów, jak i przeszłości.
Gdybym miał krótko opisać wykonanie tego tytułu, należałoby użyć określenia: strasznie nierówne. Z jednej strony otrzymujemy szczegółową grafikę (z kilkoma wyjątkami), przyzwoite przerywniki, klimaciarską muzykę i niezgorsze aktorstwo. Z drugiej strony kuleje zawartość.
Fabuła oprócz rozwiązania dwóch pomniejszych wątków jest w zasadzie urwana. Zakończenie nic nie mówi. Sekwencje hidden object są ładne i nie zawierają podpowiedzi dotyczących używania przedmiotów w ich obrębie, ale dla odmiany wszystkie lokacje mają zaznaczone aktywne obszary nawet na poziomie eksperta. Mało tego, niektóre z mniejszych miejsc automatycznie stają się niedostępne, gdy tylko wykorzystamy wszystkie jego elementy. Paradoksalnie, nijak to nie zmniejsza ilości ganiania w tę i z powrotem. Do tego pojawiający się i znikający interfejs potrafi wkurzyć do kwadratu, a wtóruje mu brak możliwości anulowania użycia wybranego przedmiotu. Łamigłówki są różnorodne i potrafią dać satysfakcję, ale zdarzą się jedna lub dwie, które zwyczajnie zirytują nie tyle poziomem trudności, co słabą czytelnością (można chwalić np. stylizację na stary obraz, albo denerwować się właśnie z powodu jego niewyraźności) i upierdliwością (przesuń obiekt na swoje miejsce, ale przy okazji schrzań położenie innego). Z kolei problemy stawiane w samym świecie gry są często strasznie głupie i sprowadzają się do zgadywania: co autor miał na myśli, bo samą przeszkodę dałoby się pokonać na kilka różnych sposobów nawet z tymi kilkoma przedmiotami, które mamy do swojej dyspozycji.
Na domiar złego czas gry nie powala. To raptem 3,5 godziny, a i to tylko wtedy, jeśli zamarudzicie przy wspomnianych łamigłówkach lub zdarzy się wam zostawić grę na pauzie, bo akurat trzeba pozmywać naczynia.
Dracula’s Legacy będzie stanowiło ciekawszą pozycję dla nowicjuszy, weterani mogą sobie darować. Chyba że trafią na promocję typu pół euro i będą akurat potrzebowali tytułu do ogrania przy kolacji. Moja ocena: 3.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz