Ostatnią Piłę mieliśmy w 2017 (data wpisu nieistotna). Na kolejną chyba mało kto (jeśli w ogóle) czekał. No ale skoro ją zrobiono i do tego postarano się o obecność Chrisa Rocka oraz Samuela L. Jacksona, to może będzie lepiej? Cóż… Gdybym krótko miał podsumować: Spiral jest równie słabym filmem, co Jigsaw, ale z innych względów.
Główny bohater, detektyw grany przez Chrisa Rocka nie jest specjalnie lubiany na swoim posterunku. Nie dość, że jego ojciec (w tej roli Samuel L. Jackson) to lokalna legenda, w której cieniu żyje, to jeszcze jako jedyny nie jest skorumpowany. Gdy trafia mu się zagadka policjanta zamordowanego w stylu Jigsawa, dostaje młodego partnera z rodzaju tych, których służba jeszcze nie zdążyła zepsuć.
Chris Rock i Samuel Jackson dwoją się i troją, byle tylko wycisnąć coś z materiału, jaki dostali, ale wspólne mają może ze 3 sceny. Starzejący się i wkurzony Chris zrobił lepsze wrażenie w duecie z Maxem Minghellą (wspomniany świeżak), który przypomina filmy policyjne z przełomu lat 80 i 90. Tylko szkoda ich wysiłków. Nie licząc samych zabójstw i pułapek cała reszta akcji jest powolna, nudna i nie przekonująca. Przez co seans trwający półtorej godziny odczuwa się, jakby to były dwie.
Na plus policzę nowe pułapki, które nie są bezczelnymi kopiami, jak to miało miejsce w Jigsawie. Motyw karania osób, które nadużyły swoich pozycji, również oddaje ducha serii. Brawa za dwie próby zmylenia widza co do tożsamości mordercy. Jedna w zwiastunie, druga w samym filmie. Przy czym jeśli słuchacie dialogów (co może być nie lada wyczynem przy nużącym seansie), znajdziecie tam zwyczajową liczbę podpowiedzi. Finałowa scena oraz fakt, że jednak tym razem autorzy nie udają, że ta fala zabójstw ma związek z Kramerem (poza samym naśladownictwem) to decyzje w dobrym kierunku. Szkoda tylko, że to tylko momenty w trakcie wlokącej opowieści. Nie są warte uwagi, jeśli nie jesteście wielkimi fanami poprzednich odsłon. Moja ocena: 2+.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz