niedziela, 21 kwietnia 2024

The Crow: Salvation

Rok po skasowaniu serialowego Kruka światło dzienne ujrzał trzeci film: The Crow: Salvation. Zabawna sprawa wyszła z jego premierą. Przez wzgląd na słaby odbiór podczas pokazów testowych wytwórnia zadecydowała, by film wypuścić od razu na kasetach/płytach. W Polsce ktoś miał inny pomysł. Pamiętam, jaki byłem zadowolony, że dorwałem Salvation na kasecie VHS. Obejrzałem go najpierw w domu, następnego dnia z kumplem i ruszyłem oddać kasetę do wypożyczalni. Jakież było moje zdziwienie, gdy po drodze zauważyłem plakat na słupie, a na nim informację, że Kruk 3 jest grany w kinie… Nawet przez moment zawahałem się, czy nie pójść, ale byłby to trzeci seans w ciągu dwóch dni, więc odpuściłem.

Salvation nie jest specjalnie lubianym filmem w serii, ale ja mam do niego sentyment. Mimo tego, iż z jednej strony niemal bezczelnie kopiuje pierwszą odsłonę, to jednak z drugiej dwoi się i troi, by jej nie przypominać. Najbardziej oczywistą kopią jest powielenie motywu zemsty za zabójstwo ukochanej. Nieco mniej w oczy, ale nadal rzucają się odpowiedniki postaci, nawet ich liczba się zgadza. I to jest w zasadzie jego najsłabszy aspekt – kopia wypada nieporadnie. Np. sceny w retrospekcjach niby miały być romantyczne, a są głupiutkie i nieco żenujące. Antagoniści mają być zwyrodnialcami, ale wszystko jest ledwie zasugerowane lub stonowane.

Najmocniejszą stroną są elementy odróżniające Salvation od poprzedników. Dziewczyna głównego bohatera zostaje zamordowana 3 lata przed akcją filmu, zaś widzowie zostają świadkami paskudnej egzekucji Alexa w świetle prawa. O ile twórcy od samego początku dają do zrozumienia, kto jest antagonistą, o tyle nie mówią tego wprost (choć dosłownie po jednym ujęciu i doborze aktorów można się domyślić), dzięki czemu dało się z tego zrobić istotną część fabuły. Zresztą nawet tutaj zawarto ciekawy zabieg. Pośród łotrów kryje się osobnik bezpośrednio odpowiedzialny za wrobienie Corvisa w zabójstwo dziewczyny. Sęk w tym, że widać tylko jeden jego charakterystyczny element, o którym pozostali nie mają pojęcia, więc naprawdę są przekonani, że Alex coś sobie ubzdurał. Dzięki temu po odhaczeniu oczywistej pierwszej tajemnicy możemy skupić się na tej drugiej stanowiącej motor napędowy zemsty.

Następnym odstępstwem od poprzedników jest finał. Poprzednio przeciwnicy starali się pozbawić Kruka mocy i/lub ją przejąć. Tutaj chcą wyłącznie odciąć mściciela od jego mocy by… zabić go ponownie. Ok, brzmi podobnie, ale sposób, w jaki przegrywają jest zgoła inny. Można to wręcz podciągnąć pod bardzo współczesny termin: samozaoranie. Dzięki czemu ostatnia śmierć daje dużo więcej satysfakcji niż los takiego Judah Earla.

Ostatnią ciekawostką są dwie sceny odnoszące się do gatunku, jaki przypisuje się serii – horroru. Zaraz po ucieczce z kostnicy, gdy Corvis odkrywa swoje poprzednie życie, następuje scenka nakręcona i udźwiękowiona jak horror o potworze, zaś w finale, gdy postać Kirsten Dunst chowa się przed jednym z oprawców, mamy prawie klasyczny slasher.

Aktorsko jest w porządku. Kruk 3 to film, dzięki któremu odkryłem Waltona Gogginsa – faceta, który niezależnie od poziomu widowiska zawsze daje z siebie 100% i często można go znaleźć w nietuzinkowej roli. Eric Mabius dobrze spisuje się jako ofiara spisku i jeszcze lepiej jako Kruk. Tylko w niektórych ujęciach jego makeup sprawia, że usta wyglądają, jakby je ktoś napompował lub miały bliskie spotkanie trzeciego stopnia z pszczołą. Jedyny szkopuł to obecność Williama Athertona, któremu dano niewiele do roboty. Zasługiwał na większą rolę.

Dźwiękowo, zwłaszcza przy przelotach/przejściach, widać inspirację pierwszym The Crow. Przez co muzyka wpada w ucho bardziej niż powinna, bo sama w sobie jest tylko ok. Natomiast ponownie podkreślę, jak dobrze wypadły scenki à la horror. Jest to zasługa właśnie podłożonych utworów.

Jest jeszcze sporo kreatywnych drobiazgów, jak np. Alex regenerujący się po strzale w usta. Regenerację obserwujemy… od wewnątrz. Fakt, efekt komputerowy nie prezentuje się dziś najlepiej, ale nie jest najgorzej i nadal należą się gratulacje za sam pomysł.

Przeciwnicy tego tytułu na pewno wytkną liczne potknięcia, bo te faktycznie potrafią bić po oczach. Słaby pomysł z maską przy egzekucji na krześle elektrycznym; antagoniści nie poznający Alexa, który w przeciwieństwie do Erica wrócił od razu, a nie po roku (no chyba że przez 3 lata między zabójstwem Lauren, a egzekucją chłopaka nie widzieli go ani razu); montaż przemieszczania się sugerujący, iż Corvis zamienia się w kruka; miejscami bezsensowna pirotechnika (choć sama w sobie efekciarska); śmierć ostatniego złola w miejscu, które nie powinno być dostępne. To tylko kilka z brzegu. Jednak po zaangażowaniu się w akcję zupełnie mi nie przeszkadzały.

The Crow: Salvation ma swoje za uszami, ale w moich oczach to całkiem dobra odsłona. Nie ma problemów z tempem i pocięciem, jak City of Angels, nie jest tak grzeczny jak Stairway to Heaven. Wbrew pozorom jego klimat jest bliski komiksom wydanym już po oryginalnym The Crow. Trochę kopiuje, ale na tym nie poprzestaje. Jeśli przymknąć oko na okazjonalne kiczowatość oraz brak logiki nawet w obrębie tego uniwersum, Kruka 3 da się lubić. Moja ocena: 4-.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz