Nie pamiętam, kto mi to mówił, ale słyszałem takie stwierdzenie, że w przypadku tej serii im dalej w książki, tym niższy poziom. Po takiej reklamie z niejaką obawą siadałem do lektury trzeciego tomu, ale jak już zacząłem, to przy każdej okazji kartki furczały.
Autor w pewnym sensie wytresował mnie, bo jak w pierwszym tomie niespecjalnie obchodził mnie wątek Filara, w drugim już było znośnie, to teraz: No spoko, to co tam teraz Filar porabia? A w tym tomie dzieje się dużo, oj dużo. Osiągnęliśmy ten moment każdej historii, w którym bohaterowie dostają łomot, zaś po nim muszą zebrać się do kupy, bo przed nimi ostateczne starcie. Myślałem, że Vuko miał przerąbane poprzednio, gdy był drzewem, a tu niespodzianka, może być gorzej! Choć po prawdzie to i tak nic z drogą, jaką przebył Filar, by móc spotkać naszego Ziemianina.
Najwięcej frajdy dawały mi ekspozycje. Otrzymujemy tony informacji na temat Midgaardu, wizyty Ziemian (ponownie ma się wrażenie inspiracji Thorgalem), magii, eksperymentów i konsekwencji tego wszystkiego. Przy okazji autor nastawia nas na to, co ma nadejść. Nie będę owijał w bawełnę, jak dowiedziałem się o skali wydarzeń, zorientowałem się, dlaczego planszowa adaptacja wygląda tak, a nie inaczej. Podejrzewałem też, kto jest kto w poszczególnych stronach konfliktu, ale dopiero po opisie działania magii naprawdę dociera do czytelnika, dlaczego akcja toczy się w tym kierunku. Cieszę się też, że wbrew rekomendacjom zwlekałem tyle czasu z lekturą. Trzeci tom kończy się w takim miejscu, że na samą myśl o czekaniu na dalszy ciąg przez rok lub dłużej robi się słabo.
Gdybym miał do oceny dopisać minus (i jest to naprawdę gdybanie, nie zamierzam tego robić), pojawiłby się z powodu okoliczności spotkania bohaterów. Biorąc pod uwagę wszystkie wyłożone fundamenty, sama scena wydała mi się tak mało prawdopodobna, jak szóstka w totka. Jeden nie przestawał łazić po mieście, bo miał przeczucie, a drugiemu akurat wpadł do głowy pomysł ze śpiewaniem piosenki, którą tylko Vuko zrozumie. Ba, zgrali się w czasie! I żeby było śmieszniej to śpiewanie ma solidne uzasadnienie, przeczucie Vuko już nie. Ostatecznie nie mam o co się dąsać, gdyż od początku czekałem na ich spotkanie i dostałem to, com chciał. Dalsze słowa są zbędne. Trzeci tom dostaje ode mnie: 5, a ja biorę się za czwarty.