poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Grim Legends 3: The Dark City

Kopię gry udało mi się wygrać w konkursie na gram.pl.

Na początek przyznam się, iż seria filmików z rozgrywek, którą popełniłem, została usunięta. Efekt końcowy niespecjalnie mi się podobał, a na pewnym etapie nie miałem już ochoty nagrywać. Dokończyłem więc bez nagrywania, a teraz czas na wrażenia.

Zgodnie z przewidywaniami, jakie miałem przy Grim Legends 2, trójka nijak nie spaja poprzednich tytułów w większą całość. Każda z gier zawiera osobną historię, a kolejność rozgrywania nie ma znaczenia. W GL3 wcielimy się w Sylvię, należącą do organizacji o jakże oryginalnej nazwie: The Order. Wspomniane ugrupowanie zajmuje się zwalczaniem wszelkiego rodzaju nadnaturalnych zjawisk i poczwar, a do tego pilnują uwięzionego potwora / upiora o wdzięcznym imieniu: Koshmaar. Grę rozpoczynamy w momencie, gdy musimy zbadać miejsce, w którym pojawił się jeden ze sługusów koszmarka, nazywanych maskwraith.

Dwie najbardziej zauważalne różnice w stosunku do GL2: powrót do swobody prawie równej tej z jedynki oraz brak chowańca. Zamiast niego wprowadzono „system magii”. Polega on na wskazaniu kombinacji symboli, której nie posiada przeciwnik. Trzy poprawne kliknięcia oznaczają wygraną walkę. Na tym jednak nie koniec nowości. Niektóre z rozmów zostały rozbudowane o wybór tematów (stricte kosmetyczny, ale jednak). Część przedmiotów będzie można połączyć / rozmontować w nowy sposób, kilka napotkanych obiektów obracać, co czasami stanowi łamigłówkę samą w sobie.

Pozostałe aspekty są porównywalne nie tylko z poprzednimi częściami Grim Legends, ale też grami Artifex Mundi w ogóle. Drobiazgowa grafika i płynne animacje cieszą oczy. Specyficzny klimat daje się odczuć na każdym kroku, a całości dopełnia dobrze dobrana muzyka. Gra aktorska nie przeszkadza, ale w pamięć też nie zapadnie. Końcową ciekawostką będą poziomy trudności. Do tej pory były to trzy ustawione na sztywno. W Grim Legends 3 istnieje możliwość całkowitego zmodyfikowania poziomu każdego z aspektów gry.

Żeby nie było za różowo, pora na wady. Raz na jakiś czas aplikacja potrafiła się zamknąć, ot tak, bez żadnego komunikatu o błędzie. Niektóre przedmioty w sekwencjach hidden object nie zawsze reagowały na pierwsze kliknięcie. W jednej z takich scen przedstawienie dosłownie jednego z fragmentów do znalezienia było do chrzanu. Według obrazka mamy szukać obręczy, natomiast w sekwencji wisi ona w taki sposób, że bardziej przypomina pasek ze skóry. Długość gry może być dla niektórych dyskusyjna, podobnie jak epilogowy wydźwięk dodatkowej miniprzygody.

Niemniej jednak Grim Legends 3 to solidna robota z gatunku przygodowo-hidden object. Grało mi się dużo lepiej niż w dwójkę, ale do jedynki zabrakło jej trochę uroku. Mimo to, jeśli ten rodzaj gier jest w kręgu waszych zainteresowań, warto The Dark City poświęcić czas. Moja ocena: 4.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz