Rozdział zamykający trylogię Enigmatis. Pogoń za kaznodzieją doprowadziła nas do Tybetu, gdzie stoczymy ostatnią walkę.
Akcja rozpoczyna się dość nietypowo, jak na przygodówkę. Scena otwierająca nadawałaby się wręcz na otwarcie filmu/gry akcji. Nie oznacza to jednak, iż będzie nas popędzać czas. Chodzi o dynamikę, z jaką pokazano wydarzenie. Potem gra wraca do utartych schematów, wliczając w to krótką retrospekcję w Maple Creek. Ravenwood zostało tylko we wzmiankach.
Nowym lokacjom nie brakuje uroku (dzięki szczegółowej i ostrzejszej w porównaniu do E2 grafice). Niestety, w przypadku eksploracji zastosowano tu ten sam słaby pomysł, co w Grim Legends 2. Obszar podzielono na zestawy miejsc (średnio po 3), przez co powrót na sam początek (no może niekoniecznie do lecącego samolotu) i dozbieranie brakujących znajdziek nie jest możliwe. Z kolei z Grim Legends 3 wzięto przedmioty, na których można działać w ekwipunku, oraz modyfikowalny poziom trudności. Ciężar rozgrywki coraz bardziej przenosi się na elementy charakterystyczne dla klasycznych przygodówek. Głowy nie dam, czy Enigmatis 3 nie posiada najmniejszej liczby sekwencji hidden object ze wszystkich opisanych przeze mnie gier tego rodzaju. Inna sprawa, że to wrażenie potęgowane jest przez ogólną długość gry. Jest to jeden z krótszych tytułów Artifex Mundi, w jakie grałem.
Do wad zaliczę muzykę, która pomimo dobrego wykonania bywa monotonna i jest jej zwyczajnie mało. Aktorstwo wypadło słabo, nawet jak na taką produkcję. Poziom trudności – nawet na ekspercie problemy rozwiązuje się podejrzanie szybko.
Enigmatis 3 mogę polecić tylko jeśli ktoś: a) szuka naprawdę łatwego klikacza/zapchajdziury do relaksu, b) chciałby koniecznie zobaczyć zakończenie polowania na kaznodzieję (które wrażenia nie robi, mimo usilnych prób wprowadzania zwrotów akcji). Niestety, jako wyrwana z kontekstu gra jest zbyt krótka i zbyt łatwa, by dawać jej szansę z innych powodów. Nawet jeśli kwalifikujemy się do jednej z powyższych grup lepiej poczekać na przecenę. Moja ocena: 3-.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz