Oczekiwania wobec tego tytułu były wielkie. Po pierwsze: sequel dobrego FPSa. Po drugie: sequel dobrej gry osadzonej w Star Wars. Po trzecie: przejście na pełne 3D wykorzystujące dobrodziejstwo ówczesnych akceleratorów grafiki. Po czwarte: Kyle Katarn stanie się Jedi (machanie latarą w zestawie)! Rzeczywistość obeszła się z tym po swojemu.
Historia DF2 zaczyna się mniej więcej rok po wydarzeniach z Return of the Jedi. Mroczny Jedi Jerec (określenie samo w sobie nie robi wrażenia, ale zabawne jest to, że w grze nikt innego nie używa, o Sithach nie ma mowy) zebrał pod swoją wodzą podobnych mu wojowników oraz część wojsk Imperium i ruszył na poszukiwanie doliny Jedi, która miała mu zapewnić niewyobrażalną potęgę. Informacje o niej posiadał ojciec Kyle’a. Bieg wydarzeń jest prosty: Jerec zabija ojca, kradnie mapę/informacje i tyle go widzieli. Kyle się wkurza, bierze ojcowski miecz świetlny i rusza w pogoń. Problemów z tym konceptem jest kilka. Podstawowym jest fakt, że ani graczy, ani (paradoksalnie) samego Kyle’a śmierć ojca nie rusza. Graczy dlatego, że w ogóle tej postaci nie znają (przewija się dosłownie przez kilka sekund), a Kyle pozostaje obojętny gdyż... nie wiem, albo ktoś scenariusz skopał, albo aktor grać nie potrafi (tak po prawdzie obstawiam oba powody).
Zrezygnowano z animowanych przerywników na rzecz modnych w tamtych czasach wstawek z udziałem żywych „aktorów”. Co prawda po produkcji spod znaku Star Wars nie spodziewam się oskarowej gry, ale to co się w Jedi Knight wyprawia bardziej przypomina pastisz w wykonaniu początkującej szkółki aktorskiej. Najbardziej irytujący w tym wszystkim są przydupasy Jereca. Chciałbym napisać, że to tylko konwencja, że postacie są przerysowane czy coś w tym guście. Nie – to zwyczajni, zadufani w sobie idioci. No cóż, tyle dobrego że cutscenki można pominąć.
Jako FPS Dark Forces 2 sprawdza się dobrze. Arsenał znany z jedynki został powiększony o miecz świetlny oraz moce Jedi. Gra jest tak skonstruowana, że można przez jej większość przejść bez używania nowości. Choć nie ukrywajmy – moce (niezależnie od wybranej strony) stanowią spore ułatwienie, a miecz może robić też za latarkę, w przeciwieństwie do której nie zużywa baterii z ekwipunku. Za pomocą naszego zielonego/żółtego machadełka możemy też odbijać wystrzelone pociski (nie wszystkie). Manewr przydatny w sytuacjach, gdy nie mamy miejsca na strafe’owanie. Z kolei walka z przeciwnikami posiadającymi własne miecze to chaotyczna haratanina. Trudna nie jest, ale satysfakcji też nie daje. Co mi się zupełnie nie spodobało, to sposób w jaki Kyle stał się Jedi. Chwycił za miecz i... od następnej misji już zdobywał gwiazdki, które mógł wydać na kolejne poziomy umiejętności. Ot tak, żadnego treningu, żadnych wskazówek, trach ciach – mamy Jedi.
Design poziomów znany z jedynki tutaj został niejako powielony. Odwiedzane miejsca są równie zakręcone, zmuszają niekiedy do ganiania w tę i nazad, posiadają więcej zagadek związanych z uruchamianiem kolejnych przełączników, zaś na deser czeka nas bodaj 10 razy więcej skakania niż poprzednio... Jak uświadomiłem sobie to ostatnie, to dosłownie zbladłem. Fakt – tym razem możemy zapisać stan gry w dowolnym momencie, ale to nie zmienia tego, że w trakcie sekwencji platformowych można się bardzo łatwo sfrustrować: biegniesz za szybko – poślizg i upadek za krawędź; nie podskoczysz wystarczająco dokładnie – odbicie się od krawędzi i spadek w przepaść za nami. Do tego dochodzą liczne fragmenty, w których musimy nawigować postacią unoszoną przez strumienie powietrza – tam dopiero szlag człowieka trafia, gdy po raz nty musi tak manewrować, by nie wypaść ze strumienia lub przyładować w jakąś ścianę. Niby można z trybu FPP przełączyć się na TPP, by mieć lepszy widok na otoczenie, ale „ślizganego” poruszania się postaci to nie zmienia.
Dźwiękowo jest jeszcze lepiej niż poprzednio. Rozwój PCtowych wnętrzności pozwolił na zaimplementowanie ścieżki dźwiękowej rodem z filmowego pierwowzoru. O ile głosy postaci oraz dźwięki zyskały na tym minimalnie, o tyle muzyka wreszcie brzmi tak, jak ją John Williams stworzył. Inna sprawa, że nowych utworów tu nie usłyszymy. Wszystkie kawałki są wzięte z filmów.
Z grafiką jest w tej chwili największy problem. Gdy JK wyszedł, wersja na akceleratory 3D była cacy: rozmyte tekstury, efekty świetlne i tym podobne bajery. Po wyłączeniu akceleracji, gra dostawała strasznej pikselozy, a szybkie poruszanie się wąskimi korytarzami przyprawiało o te same zawroty głowy co DF. W dobie dzisiejszych sprzętów jest... jeszcze gorzej. Przyczyna banalna: gra nie potrafi wykorzystać potencjału obecnych kart. Rezultat jest taki, że na akceleracji program się zawiesi, albo tekstury rozmyje nam tak, że nic nie będzie widać (poza HUDem). Co prawda istnieją fanowskie modyfikacje poprawiające jakość obrazu i dostosowujące go do panujących standardów, ale nie zawsze działają. I nie jest to wina modyfikacji, tylko samego JK. Jest to gra tak kapryśna, że głowa mała. Po kilku godzinach udało mi się załadować ją na następujących ustawieniach: wyłączyć akcelerację 3D, ustawić rozdzielczość na 1280x1024 i można grać. Obraz jest wtedy paskudny, ale czytelny i pozwala przejść całość (no i modele postaci/obiektów nie są takie najgorsze). Mało tego, DF2 wszelkiego rodzaju filmiki wyświetla w niedużym oknie – tego nie da się przeskoczyć (niby są jakieś patche, ale u mnie żaden nie zadziałał).
Z innych problemów technicznych należy wymienić awaryjność. Jeżeli w trakcie gry zrobimy pauzę na rzecz grzebania w menu (ustawienia, save, load, cele misji), to co drugą próbę powrotu do rozgrywki czeka nas wywalenie na pulpit. Obejściem tego jest robienie Quick Save’a (robi się go z poziomu postaci, więc niczego nie ryzykujemy) przed takimi zabiegami. Żeby było śmieszniej – JK prawie na pewno zwiesi się przy tradycyjnym zapisie stanu gry (z poziomu menu), ale po ponownym uruchomieniu odczyta ów zapis bez problemów. Minimalizowanie i potencjalny powrót do aktywnego okna również odpadają. To są problemy tylko pod Windows XP, pod Vistą i 7 istnieje spora szansa, że gra w ogóle się nie uruchomi.
Jeśli ktoś koniecznie chce zaliczyć całą serię Jedi Knight, to niezależnie od tego, jak leciwe jest Dark Forces 2, czy ile problemów sprawia, i tak przez nie przebrnie. Niestety nawet przy dużej dozie wyrozumiałości gra nie zasługuje na więcej niż 3. Za dużo skakania jak na FPSa, za dużo łażenia po pustych i jednolicie uteksturowionych lokacjach, a do tego dziurawa fabuła z bandą debili robiących za wrogów. Tę ocenę dałbym też w czasach jej świetności, ewentualnie podniósł do 3+ za grafikę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz