Lubię proste, trykociarskie naparzanki oraz motyw podróży w czasie. Takiej kombinacji nie da się zepsuć, zwłaszcza jeśli biorą w niej udział lubiane postacie, prawda? PRAWDA?!
JL i Legion of Doom ponownie wzięli się za łby. W finale potyczki Lex Luthor przepada jak kamień w wodę (dosłownie). Superman i spółka dochodzą do wniosku, że takiego numeru nie przeżyje nawet Lex, więc odpuszczają sobie szukanie jego ciała. 1000 lat później okazuje się, że po drodze znaleziono zamrożonego Luthora. Postanowiono pozostawić go w lodzie i wrzucić jako eksponat do muzeum z pamiątkami po innych złolach pokonanych dawno temu. Na mrożonkę trafia dwójka dzieciaków, którym marzy się kariera superbohaterów. Karate Kid (tak, jeden z nich nazywa się Karate Kid) popisuje się przed koleżanką, a w efekcie rozwala bryłę lodu z Luthorem w środku. Lex szybko ogarnia, że podróż w czasie jest możliwa i zamierza zmienić wydarzenia tak, by JL nigdy nie powstała. Młodziki ruszają za nim i trafiają do naszych czasów.
Coś, co powinno być zarysem fabularnym stanowi tak naprawdę 1/3 krótkiego seansu. Trapped in Time trwa poniżej godziny i szczerze mówiąc – całe szczęście. Opowiadana historia nie bazuje na żadnym komiksowym wątku i niestety, nie wyszło jej to na zdrowie. Od samego początku jesteśmy karmieni bzdurami i sztampą. Bzdurami, bo nawet w obrębie tak prostej historii poczyniono wtopy, np. Luthor zamierza usunąć Clarka zaraz po jego przylocie na Ziemię. Pomysł jak pomysł, tylko że w ekipie Legion of Doom jest Bizarro, którego egzystencja jest uzależniona od obecności Supermana i jakoś nikt nie protestuje. Sztampa, bo od pierwszej sekundy obecności Karate Kida na ekranie wiadomo, kto będzie odpowiedzialny za ten cały bajzel. Efektem końcowym jest opowieść skierowana… w zasadzie do nikogo. Młodszego widza, który nie kojarzy postaci, w ogóle nie będzie obchodziło, co się wydarzy. Zaś starszy widz, jeśli zechce obejrzeć coś o podróży w czasie w uniwersum DC, wybierze The Flashpoint Paradox.
Animacja jest w porządku, choć projekty postaci takie sobie. Aktorsko jest ok, lecz pomimo znanych nazwisk nikt się nie wyróżnia. Walki i akcja mogą być, pod warunkiem, że mamy 10 lat. No chyba tylko czasu trwania nie mogę się przyczepić, bo przy tej jakości niecała godzina to ogromny plus.
JLA Adventures: Trapped in Time to dolna warstwa stanów średnich. Film wydaje się być zrobiony na szybko, nie wiadomo po co i dla kogo. Zarówno dzieci, jak i dorośli mają mnóstwo alternatywnych tytułów. Ten można obejrzeć tylko, jeśli to jedyna płyta/nośnik z filmem w całym województwie. Moja ocena 3-.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz