Po ostatniej przygodzie dziewczyny trafiają na sam początek roku 2000. Jest już po północy, sylwestrowe nastroje są odczuwalne tak ze strony policji (która ma zwyczajnie dość tej nocy), jak i zwykłych mieszkańców. Sytuacja komplikuje się: trzy panny trafiają w jedno miejsce, czwarta gdzie indziej. Trio spotyka kogoś, kto zdaje się orientować w ich sytuacji (co równocześnie powoduje ulgę i wprawia w niepokój), natomiast czwarta niewiasta widzi na terenie miasteczka walczące roboty, których nie powstydziłaby się seria Neon Genesis Evangelion.
Na samym początku tego zeszytu bałem się, że pytań nagromadzi się tyle, że prędzej pogubię się zanim, czegoś się dowiem. To wrażenie potęguje spotkanie dziewczyn z postacią, która zdaje się wiedzieć więcej niż powinna. Dosłownie oczekiwałem jakiegoś bełkotu lub mówienia zagadkami i tu nastąpiła niespodzianka. Wreszcie dowiadujemy się, w co wplątały się bohaterki. Fakt, nie ma informacji o tym, jak się z tego wyplątać, ale na tym etapie jeszcze można autorom darować. Drobnym zgrzytem z tym jakże wyczekiwanym zabiegiem jest sposób jego realizacji. Wyjaśnienie zajmuje tak pi razy oko 7 stron podzielonych na segmenty 1-4, 5-7 z drobnym przerywnikiem w środku. Fabularnie ma ręce i nogi, ale struktura przywodzi na myśl osobę, która przypomniała sobie, że coś takiego jest potrzebne i dla niepoznaki wcisnęła owo coś bliżej początku, by ukryć intencje. Niemniej jednak jest to tylko moja dygresja, która wcale nie przeszkadza w odbiorze opowieści.
W relacje naszych protagonistek wkrada się napięcie. Nie dość, że ciągle nie mogą wrócić do domu, to na wierzch wyłażą rzeczy, z którymi nie wszystkie czują się komfortowo. Reakcja typu: „Coś ty, kurwa, powiedziała?” czyni je jeszcze bardziej ludzkimi. Standardowo też dorzucono motyw spotykania przyszłej wersji siebie, dywagacje, co kogo czeka w przyszłości i dlaczego tak, a nie inaczej. Jest też to uczucie, że podróż zmierza w jakimś kierunku, a nie losowy skok tu i tam. Na deser osoby w wieku zbliżonym do mojego lub starsze uśmiechną się też na widok informacji dotyczących dość specyficznego okresu, jakim charakteryzowała się zmiana rocznika z 1999 na 2000.
Po zwątpieniu, jakie miałem w zeszycie numer trzy tutaj odetchnąłem z ulgą, że mój kredyt zaufania został wykorzystany. Moja ocena to 5-, ale można ją zaniżyć do 4, jeśli nie jesteście fanami dużych robotów, których tutaj nie da się uniknąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz