Gdy nową, filmową odsłonę Mortal Kombat reklamowano przede wszystkim konfliktem między Scorpionem, a Sub-Zero, coś mi mówiło, że pora nadgonić wydany rok wcześniej Scorpion’s Revenge.
Przedstawienie fabuły z grubsza przypomina wersję z 1995, tylko tu większy nacisk położono na perspektywę Scorpiona. Mamy więc atak na jego wioskę, wyrżnięcie klanu i zemstę, którą pomaga zrealizować… Quan Chi. Jeśli ktoś grał w MK4, będzie wiedział, czego się spodziewać.
Efekt końcowy jest całkiem przyjemny. Walki są odpowiednio krwawe, ciosy z efektem prześwietlenia i wykończenia mogłyby spokojnie wylądować w którejś z odsłon od MK9 wzwyż. Aktorzy się wywiązują, a seans się nie dłuży. W warstwie wizualnej i doborze postaci zawarto sporo smaczków dla fanów całej serii.
Jest jednak kilka składowych, na które muszę ponarzekać. Po pierwsze – animacja nie jest najpłynniejsza. Spełnia swoje zadanie, ale mogło być zdecydowanie lepiej. Po drugie – projekty postaci. O ile kanciastą kreskę jestem w stanie zrozumieć, o tyle proporcje czasami wyglądają karykaturalnie (nawet przy założeniu, że MK nie grzeszy realizmem). Do tego przez wzgląd na wygląd i czasami zachowanie Quan Chi kojarzył mi się z Jokerem z pierwszych sezonów Batman: The Animated Series. Po trzecie – mało kanoniczne zakończenie. Brutalne? Tak, ale sprawia wrażenie, jakby mi ktoś sprzątnął zwycięstwo sprzed nosa ostatnim ciosem. Po czwarte – muzyce daleko do ścieżki dźwiękowej z 1995. Tamten soundtrack wielu osobom kojarzy się wyłącznie z utworem Techno Syndrome, stanowiącym motyw przewodni, podczas gdy cały album jest dużo bardziej zróżnicowany. Jako 11-latek posiadałem kasetę magnetofonową z tym OST i katowałem ją do granic możliwości. Dla dzieciaka, który dopiero zaczynał wychodzić poza znane mu poletko gatunków, był to niemały szok. Utwory ze Scorpion’s Revenge raczej nie zapewnią takich doznań nikomu.
Mimo wszystko, jeśli jesteś fanem Mortal Kombat, SR warto dać szansę. Kto wie, może moje narzekanie rozbijesz o kant tyłka i będziesz bawić się nieporównywalnie lepiej. Moja ocena: 4.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz