Zaczyna się od tego, że Geralt jak zwykle wtrącił się między wódkę, a zakąskę. Od razu naszła mnie myśl, że dalej znowu będzie lista odhaczanych banałów mających podkreślić wyższość Wiedźmina literackiego nad komputerowym, a tu niespodzianka. Nie dość, że dzięki obecności kilku postaci zwykły schemat wiedźmina i roboty przebiega inaczej, to jeszcze korespondencja między bohaterami pobocznymi dopełnia klimatu. Intryga nie jest przez nikogo streszczana, tylko rozwija się naturalnie, zaś zasięg wydarzeń jest większy od tego z opowiadań, lecz mniejszy od sagi. Autor nie doi do oporu motywu z przerabianiem znanych utworów na wiedźmińskie realia. Fakt, taki zabieg nadal tu jest, ale autentycznie czuć, iż to tylko dodatek, a nie jedyny pomysł, bo zabrakło innych. Przy okazji nie jestem pewien, czy nie inspirował się trochę grami, gdyż pada tu więcej informacji na temat innych szkół i postrzegania ich przez społeczeństwo, których nie kojarzę z poprzednich książek.
Bardzo podoba mi się, iż Geralt uczy się ponad to, co wyniósł z Kaer Morhen. Ma swojego tymczasowego mentora, a i od życia dostaje niejedną lekcję. Fajnie też dla odmiany poczytać, iż nie wszyscy próbują go robić w konia, że jest spora grupa ludzi autentycznie wdzięcznych za pomoc i gotowych zapłacić wyznaczoną cenę. Ba, nawet rady są niekiedy udzielane tak rozsądnie, że aż chce się ich posłuchać. Przy finale zastanawiałem się tylko, czy nie dałoby się rozwiązać go inaczej, gdyż sytuacja jest dramatyczna, ale przez wzgląd na istnienie pozostałych książek, nijak nie powoduje napięcia. Z drugiej strony z tych samych powodów jest to chyba najbardziej optymalne zakończenie i kolejna lekcja dla Geralta.
Przez Rozdroże kruków leci się w zawrotnym tempie. Rozdziały i przerywniki są krótkie i napisane tak, by od razu chcieć przewrócić stronę, a tych jest raptem 300, więc na bardzo upartego jest to lektura na 1-2 wieczory. I znowu – z jednej strony chciałoby się więcej tak napisanego Wiedźmina, z drugiej, zważywszy na konstrukcję powieści, objętość jest w sam raz. W moich oczach pan Sapkowski zrehabilitował się za słaby Sezon burz. Polecam Rozdroże kruków absolutnie każdemu fanowi Geralta. Spojrzenie na uniwersum z jego dużo młodszej perspektywy nadało powiewu świeżości. Liczba odniesień do wydarzeń z poprzedników jest mała i nie przesłania właściwej historii. Czy da się to czytać w przypadku nieznajomości poprzednich książek? Jak najbardziej. Niezależnie od kolejności czytanie o tym, jak zmienił się świat daje sporo frajdy. Moja ocena: 5.