Mona jest śpiewaczką operową. A przynajmniej chce nią być. Tyle że ma pecha, bo zakochuje się w niej pewien kurdupel, który postanawia zrobić z niej swoją małżonkę... na zawsze... dosłownie. Bam trach i mamy świeżo upieczoną wampirzycę, która twierdzi, że jest tylko chora i nie przyjmuje do wiadomości tego, co się stało. Do tego ma się za wielką artystkę, wszak jest z Paryża i tam właśnie zamierza się udać, jak tylko wyrwie się z zamczyska wspomnianego knypka. Towarzyszy jej wygadany i pyskaty nietoperz zwący się Froderyk, a naszym zadaniem jest pomóc im w ucieczce.
Uwielbiam przygodówki z jajem. Zazwyczaj mają lekką fabułę, mnóstwo gagów i aluzji, pokręcone zagadki i zakończenie godne najlepszych komedii.
A Vampyre Story do najlepszych trochę brakuje. Problem w tej grze polega na tym, że dowcipów jest zwyczajnie zbyt wiele. Bawi to przez pewien czas, ale po kilku godzinach grania człowiek ma po prostu dość i chciałby rzetelnych informacji, bez głupich komentarzy Froderyka (które kończą się tym, że Mona musi dorzucić od siebie kolejną kwestię, zbaczającą z tematu). Sporo jest odniesień do współczesnej popkultury – filmy, muzyka, gry (tu nawiązuje się przede wszystkim do przygodówek Lucas Arts: Secret of Monkey Island czy Day of the Tentacle). W takiej sytuacji wyjścia są dwa: albo odpowiednio dawkować sobie tą grę, albo dać sobie spokój.
Zagadki są odpowiednio zakręcone, a wskazówki do nich wyraźne. Trzeba jednak brać poprawkę na to, że AVS to praktycznie kreskówka, więc zamiast używać żelaznej Sherlockowej logiki, należy wziąć pod uwagę opcje naprawdę abstrakcyjne. Pamiętajmy również, że Mona jest wampirzycą, a co za tym idzie, ma pewne ograniczenia. Na cmentarz nie wejdzie, bo pełno tam krzyży. Jeśli gdzieś wisi czosnek, ominie go szerokim łukiem. Zaś do domu nie może wejść bez zaproszenia. Oczywiście jest i druga strona medalu: może ona uśpić kogoś, jeśli wypije wystarczająco dużo krwi. Może też zamienić się w nietoperza i dostać się lokacji, które są poza zasięgiem postaci ludzkiej. Dorzućmy do tego wszystkiego nietoperza Froderyka, który służy pomocą. Tak więc jest z czym pokombinować – to liczę grze na plus.
Obsługa gry jest, jak w każdym klasycznym klikaczu, prosta. Kliknij LPM, by gdzieś pójść. Kliknij PPM, by wywołać ekran z posiadanymi przedmiotami, a do tego kliknij i przytrzymaj LPM, by wywołać menu kontekstowe. Poza tymi podstawami mamy także kilka ułatwiaczy. Jeden z klawiszy pokaże wszystkie obiekty, z którymi w danej lokacji można cokolwiek zrobić (z wysłuchaniem głupiego komentarza włącznie). PPM może też posłużyć do szybszego przejścia między lokacjami, a spacja przyspieszy wykonywanie danej czynności.
Zrzuty ekranu nijak nie oddadzą doskonałości obrazu tej gry. Grafika jest przecudna. Mnóstwo kolorów, a jednak dobranych tak, żeby tworzyć klimat rodem z Hrabiego Kaczuli wymieszanego ze Światem Dysku. Każdy szczegół cieszy oko, każda animacja jest płynna, nic do zarzucenia.
Muzyka jakością dorównuje grafice. Nic przesadnie strasznego, ale bardzo klimaciarskiego, wszak mamy do czynienia z wąpierzami! Podłożone głosy bardzo dobrze oddają charaktery postaci. Do tego stopnia, że ilekroć słyszałem barona von Keiffera, miałem ochotę mu przylać, strasznie irytujący typ (co znaczy, że odpowiednio zagrany).
Zakończenie sugeruje, że mamy spodziewać się sequela, tylko kiedy? Strona prezentująca 2kę już jest dostępna, ale poza kilkoma screenami i innymi bajerami nie znajdziemy za wiele.
A Vampyre Story dostaje ode mnie 4- w skali szkolnej. Gdyby nie była tak nachalna ze swoim humorem i nie trzeba było jej dawkować, dostałaby pełne 4.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz