wtorek, 9 listopada 2010

How to Train Your Dragon

Kolejna animacja promująca technologię 3D. Nawet nie macie pojęcia, jak się cieszę, że obecne płyty DVD nie wymuszają seansu w tych cholernie niewygodnych okularach. Podczas gdy w kinie była dostępna wersja jedyna i słuszna, ech...

Miejscem akcji jest zamieszkiwana przez Wikingów wioska Berk. Zazwyczaj Wikingowie gwałcili domy, palili konie i uciekali na kobietach (czy jakoś tak), jednak ci filmowi nie mają na to czasu. Powód jest prozaiczny – smoki, które notorycznie napadają i palą ichnie sioło, a do tego porywają wszystko, co podpada pod kategorię hodowlaną. Naszym głównym bohaterem jest syn wodza wioski. Problem polega na tym, że podczas gdy wódz jest nieustraszonym wojownikiem, zabijającym smoki na pęczki, nasz młodzian jest pechową pierdołą, wyśmiewaną przez całą wieś. Taki w sumie standardowy przykład opowieści w stylu: od zera do bohatera. Podczas ataku latających gadów udaje mu się zestrzelić jedną z bestii. Nieco później okazuje się, że jest to, wedle księgi o smokach, najgroźniejsza z napotkanych gadzin. Czkawka (bo tak nazywa się nasza fajtłapa) zamiast zadźgać bydlaka na miejscu, postanawia go oswoić. Dalej mamy schemat: sekret przed wszystkimi, ktoś go odkrywa, wioska tego nie aprobuje, a do tego wyłazi przyczyna ciągłych ataków smoków. Na koniec mamy wielką bitwę, fanfary i żyli długo i szczęśliwie.

Z jednej strony film ma wszystko to, co powinno się podobać widzowi: dowcipne dialogi, przyjemną historię, zabawnych bohaterów, śliczną animację, miłą dla ucha muzykę. Nie mam pojęcia, czy to kwestia mnie, czy czegoś innego, ale ja na tym filmie po 30 minutach zacząłem ziewać. Prawdopodobnie przez schematyczność opowieści. Jak już kilka razy pisałem: nie przeszkadza mi schematyczność jakiejś historii, jeśli jest ciekawie opowiedziana. Tutaj wszystko jest standardowe do bólu. Ode mnie 3+, gdzie plus daję za chęć opowiedzenia historii dla samej historii, a nie tylko okazji do wrzucenie dwóch ton gagów na temat współczesnej popkultury bez ładu i składu.

2 komentarze:

  1. +1 do punktacji za smoka, który zachowuje się jak kot. ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdybym miał być złośliwy, to akurat za to odjąłbym punkt. a) Nie cierpię kotów (wyjątki to Garfield i Felix). b) To ma być smok, a nie kot, I mean what the hell?!

    OdpowiedzUsuń