Film polecony mi przez kumpla – Zaroowkę. Jako że zgadzam się z nim w wielu kwestiach dot. kinematografii, postanowiłem dać Repo Men szansę.
Świat przyszłości, w którym firma – The Union – zajmuje się wynajmem sztucznych organów. Jeśli ktoś spóźnia się z opłatą przez co najmniej 3 miesiące, firma wysyła swojego ‘komornika’, który odzyskuje organ. Kończy się to najczęściej śmiercią pacjenta. W głównych rolach zobaczymy Jude Lawa, Foresta Whitakera oraz Lieva Schreibera.
Pomysł wyjściowy jest całkiem fajny i przypomina połączenie naszego rodzimego Komornika z Equilibrium. Jedna z postaci na początku bez problemów wykonuje polecenia przełożonych, ale rozdarta między pracą, a rodziną popełnia błąd, który zmniejsza efektywność pracy, aż w końcu owa postać ląduje po przeciwnej stronie barykady (stąd też to moje nawiązanie do Equilibrium).
Repo Men to twór nierówny. Część filmu poświęcona pracy głównych bohaterów i ich wzajemne relacje jest naprawdę dobra, a postacie da się polubić. Problemy zaczynają się w momencie, gdy jedna z nich ląduje po stronie ściganych. Wtedy to historia wydaje się być posklejana z chaotycznie dobranych fragmentów i przestaje wciągać. Dopiero końcówka nabiera tempa, a zakończenie wynagradza niejako jej zbyt hollywoodzką pompę.
I tak w zasadzie to są 3 główne zalety filmu: wstęp, postacie oraz zakończenie. Po pierwszym seansie to ostatnie tak bardzo mi się spodobało, że i cały film wydawał mi się rewelacyjny. Dopiero po parokrotnym przejrzeniu niektórych fragmentów dotarło do mnie, że aż tak dobrze nie jest. Podsumowując: takie solidne 3+ w skali szkolnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz