środa, 20 lipca 2011

Harry Potter and the Deathly Hallows part 2

Cytując piosenkę Elektrycznych Gitar: „To już jest koniec.” Wszystkie filmy o młodym czarodzieju w reżyserii Yatesa (od Zakonu feniksa wzwyż) są średniakami, szkolnym trójkami, do których co najwyżej można dodać plusy i minusy wedle uznania. I mówię tu o filmach jako takich, nie adaptacjach, bo to osobna historia. Nowe Insygnia śmierci mogłyby się dla odmiany załapać na wyższą ocenę, gdyby nie pewna rzecz.

Druga połowa Deathly Hallows zamyka temat Harry’ego Pottera i jego przygód. Mamy trochę fabuły, nieco wyjaśnień (zwłaszcza we wspomnieniach Snape’a, bardzo fajna sprawa), bitwę, pojedynki i happy ending. W zasadzie niewiele więcej da się napisać. Wizualnie film trzyma poziom (zwłaszcza pożar w jednej z komnat Hogwartu), aktorsko jest tak jak do tej pory, udźwiękowienie jest w porządku, a całość przyjemnie się ogląda. W tym wszystkim jest jeden szkopuł – pieprzone 3D! No do kurwy nędzy, licha ciężkiego i jasnej cholery! Wszystkich, którzy przyczynili się do podjęcia decyzji o przeforsowaniu 3D w tym filmie, postawiłbym pod płotem i rozstrzelał. Już mówię, skąd u mnie ta wściekłość. Technika 3D sprawdza się przy żywych kolorach. Stąd też najlepiej w tej technologii prezentują się filmy animowane. Sceny bez kolorów lub z niewielką ich liczbą (Transformers 3) oraz kręcone nocą (Piraci z Karaibów 4) nijak pod to nie podpadają. 3D w tych sytuacjach jest słabo widoczne, lub wcale, a jeśli dorzucić fakt, że okulary w kinie przyciemniają i tak ciemny obraz, to naprawdę gówno widać. Teraz wisienka na torcie: 90% najnowszej części Pottera rozgrywa się nocą lub w ciemnych miejscach (las, podziemia itd.). Resztę pozostawię bez komentarza (choć przyznam się, że mam ochotę jeszcze pobluzgać).

Moja ocena to 3, zaniżona przez to cholerne 3D. Gdybym obejrzał wersję z napisami i w 2D, pewnie pokusiłbym o 4-, bo jako film HP oglądało mi się całkiem dobrze (jako adaptacja zbiera baty od fanów, ale to w sumie norma jeśli idzie o filmy Yatesa). Seanse 3D (nie mówię tu o IMAXowym, bo na takim nie byłem) radzę omijać szerokim łukiem, albo na spokojnie poczekać do wydania DVD/BR.

2 komentarze:

  1. A mnie się najnowszy Potter podobał. Jak sarkałem na filmy od 3-6, tak pierwsza część siódemki (głównie przez opowieść o trzech braciach) i druga są na należytym, moim zdaniem, poziomie. Może dlatego, że nie poszedłem na 3D... gdyż, zwyczajnie, nie cierpię wpieprzania się wszędzie z trzecim wymiarem.
    Tak czy siak - ładnie im to wyszło. Smok po prostu piękny, bitwa nieprzepakowana, no i poprawili ostatni pojedynek (bardzo miałem za złe Rowling to, że Voldi padł tak szybko).
    Jak dla mnie - najlepszy film o Potterze od dwójki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, Cedriku :)
    Tak ogólnie rzecz biorąc, to zgadzam się, że jako film, nowy HP jest całkiem udany (stąd ta moja sugestia odnośnie oceny -4). Obniżyłem ją tylko i wyłącznie przez to wymuszone 3D, którego jest naprawdę niewiele, a na dodatek cały seans jest ciemniejszy niż ustawa przewiduje, a to z powodu okularów. Denerwuje mnie ta tendencja. To co kiedyś było rarytasem (3D), jest teraz siłą wpychane w oczy widza. W mniejszych miastach (jak Suwałki) przy wszelkiego rodzaju blockbusterach nie ma praktycznie szans na zobaczenie ich w 2D (cud, że się kino postarało o 2 wersje językowe!).

    OdpowiedzUsuń