Jakiś czas po wydarzeniach z Arkham City policja Gotham otrzymuje zawiadomienie, iż Harley Quinn zabarykadowała się w hucie w dzielnicy przemysłowej Arkham. W sumie pewnie zostawiono by ją w spokoju, gdyby nie to, że posiada cholernie wielki arsenał i kilku policjantów jako zakładników. Podobno Batman miał sprawdzić, co się dzieje, ale zaginął w akcji. W ten oto sposób zaczynamy jako Robin.
Oczywiście cały dodatek nie jest poświęcony wyłącznie Timowi, Bruce również zostanie dorzucony w trakcie. I w zasadzie na tym kończą się zalety. Teren działań to jeden niewielki budynek w dokach, 1 pomieszczenie huty i baaardzo pobieżne krążenie po dzielnicy przemysłowej. Zadania są powtórką pomysłów z podstawki, a walki są tak idiotyczne i bez polotu, że wygląda to, jakby ktoś na siłę dorobił wątek z ratowaniem policjantów do map z trybu challenge...
Gdzieś w internecie doszukałem się wypowiedzi, jakoby to DLC doskonale pokazywało zmiany, jakie zaszły w psychice Harley oraz Batmana. Niestety moim zdaniem jest to jakaś nadinterpretacja. Quinn jest tak samo popieprzona, jak zwykle, z tą różnicą, że teraz posiada o wiele mniej odzywek, wszystkie skupiają się na Jokerze, przez co jest bardziej irytująca od zdartej płyty. Batman bardziej oziębły i zdystansowany? Hmm, nie, niespecjalnie. W kwestii klimatu również nic nowego i to w zasadzie tyle.
To chyba moja wina, po zwiastunie oczekiwałem nie wiadomo czego, a dostałem DLC, które trwa lekko ponad godzinę (dokładnie 1 godzinę i 15-20 minut) i nie wnosi do Arkham City kompletnie nic nowego, a swoje kosztuje (gdy je kupowałem, cena wynosiła około 10 euro, co na PLN dawało lekko ponad 40zł). Moja ocena: 2+ (od 1 uchronił je Robin oraz jego gadżety).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz