niedziela, 28 maja 2017

Mechanic: Resurrection

Arthur Bishop skończył ze swoją „pracą” i ukrywa się w Brazylii. Naturalnie, nadal są chętni na jego usługi, którzy zamiast zapłaty mogą wykorzystać fakt ukrywania się do szantażu. Jedną z osób próbujących nakłonić postać Stathama do współpracy jest dziewczyna będąca ofiarą innego szantażu. Gdy zostaje porwana przez swojego mocodawcę, nasz zabójca do wynajęcia rusza wypełnić kontrakt i obmyślić plan ratunku.

Resurrection to sequel remake’u, o który nikt nie prosił. Lubię akcyjniaki z Jasonem w roli głównej, ale nie da się zaprzeczyć, że większość z nich wygląda jak kolejna wariacja na temat Transportera, zwłaszcza że mało który sili się na jakikolwiek dodatkowy patent wyróżniający go na tle pozostałych. Na szczęście dla drugiego Mechanica nie wypada on tak najgorzej. Przede wszystkim jako film, który nie odtwarza raz opowiedzianej historii, ma dużo większe pole do popisu… które marnuje na schematyczną fabułę. Schematyczną w dość głupi sposób, bo postaci granej przez Jessicę Albę mogłoby równie dobrze nie być. Dałoby się wtedy pominąć naprawdę słaby wątek i bardzo wątpliwą motywację Arthura do działania. Pomimo iż sam wątek wymusza montaż dyskusyjnej jakości, przynajmniej tym razem nie odnosi się wrażenia oglądania zlepka scen z czymś tam na drugim planie, co było jedną z bolączek poprzednika.

Na tle sztampy całkiem dobrze wypadają sceny akcji, przygotowań oraz zabójstw w wykonaniu Arthura. Tradycyjnie dla gatunku realizm nie jest tu najważniejszy (podczas jednej z prób ratunku zastanawiałem się, czy magazynek nie powinien wyczerpać się co najmniej pół sceny wcześniej), ale nie sposób odmówić temu wszystkiemu efekciarstwa. Uniknięto również mankamentu poprzednika, w którym Bishop był taki zarąbisty, że nikt nie mógł wleźć mu w drogę. Tutaj Arthur popełnia błędy i musi improwizować, co zbliża go do pierwowzoru w wykonaniu Charlesa Bronsona.

Gdy zobaczyłem pierwszy zwiastun Resurrection, byłem naprawdę negatywnie nastawiony do powrotu do marki, której korzeni nawet fani pierwszego filmu mogą nie kojarzyć. O dziwo, trafiłem na kino akcji, które pomimo swojej przeciętności sprawiło, iż nie żałowałem spędzonego przy nim czasu. Moja ocena: 3+.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz