Dawno nie oglądałem czegoś o nawiedzonym domu, a udział Lizzy Caplan i Antony’ego Starra był dla mnie dodatkową zachętą. Mimo nastawiania się na niezbyt oryginalną opowieść, zawiodłem się jak cholera…
Schemat jest oklepany do bólu: mamy podejrzanie wyglądające domostwo, jakaś istota kontaktująca się z jedynym dzieckiem (które dodatkowo ma problemy w szkole) oraz rodzice, którzy nie wiadomo, czy są pod wpływem tej istoty, coś ukrywają, czy może są zwyczajnie szurnięci. Niestety, bez spoilerów się nie obędzie. Dla osób planujących seans proponuję przeskoczenie następny akapit.
Największym problemem Cobweb jest brak niemal jakichkolwiek wyjaśnień. Nie oczekuję od horroru tego rodzaju żelaznej logiki pokroju Sherlocka Holmesa, ale kilka słów wypadałoby powiedzieć. Antagonistą okazuje się siostra głównego dzieciaka, którą rodzice zamknęli w piwnicy bo… nie była ładna? Nie ma ani słowa, czy była zdeformowana, była mutantem, miała moce PSI, czy wszystko naraz. Wiadomo tylko, że rodzice zamknęli ją w specjalnie dla niej wykopanej dziurze. Nie jest też określony jej stan: Czy jest teraz istotą nadnaturalną, czy jest duchem? Jak dostała się do ścian domu? Skoro w nich była, dlaczego nie zabiła rodziców wcześniej? Dlaczego do pokonania wystarczyło wrzucenie z powrotem do dziury? I po kiego grzyba wrzucać ją do tej dziury, skoro na koniec mówi dzieciakowi, że nieważne, dokąd pójdzie, ona będzie z nim zawsze?
Szkoda mi też Antony’ego i Lizzy, dają z siebie tyle, na ile materiał pozwala, czyli w sumie niewiele. Ot, para nie do końca szczerych czubków. W obu przypadkach obsadzenie zahacza o typecasting i to bardzo powierzchowny.
Cobweb posiada dosłownie dwie zalety. Wizualnie jest przyzwoity. Ktoś się nagimnastykował, żeby oprócz domu, kostiumów, charakteryzacji ujęcia i oświetlenie również dorzucały swoje trzy grosze do atmosfery. Druga rzecz jest poniekąd związana z pierwszą, bo chodzi o sceny straszenia. Klimaciarskie, nie opierające się wyłącznie na jump scare’ach i w paru miejscach dość kreatywne. Szkoda, że w całym filmie na te kryteria łapią się może ze 2-3 (w tym ta z atakiem na grupę dzieciaków, które postanowiły wpaść do tego domu podczas Halloween) ze wszystkich…
Może na wielkim (takim dwuletnim) głodzie dałoby się polecić komuś ten film, ale na rynku jest tyle lepszych straszydeł, że Cobweb można wrzucić na koniec listy rezerwowej i spychać go tam, ilekroć cokolwiek lepszego wpadnie nam w oko. Moja ocena: 2-.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz